Do połowy czytałam spokojnie chociaż zaczynało mnie nosić.
Po połowie ciśnienie rosło mi systematycznie i groziło wybuchem.
To nie książka a wykład psychologiczny głoszący jedyną i słuszną prawdę o związkach.
Skomponowano,te złote myśli autora,jako listy z przeszłości ale to w dalszym ciągu psychologiczne gadki.
Mnie osobiście przypominało poradniki katolickie jak żyć w miłości i pokorze,dziękując za każdy przeżyty dzień.
Piękna bajka i jak to bajka zupełnie nierealna.
Kto z nas jest bohaterem kina familijnego?
Kto z nas potrafi pogodzić się ze zdradą,chorobą i śmiercią dziecka albo małżonka?
Większość z nas to ludzie zwyczajni i wcale przez to nie gorsi od tych idealnych bohaterów,których autor stawia za wzór do naśladowania.
Dla mnie są nieprawdziwi,są jak wydmuszki,bez środka,bez treści jak narysowane na papierze ludziki.
Tym właśnie są - papierowymi modelami.
Pięknie byłoby spojrzeć na siebie,swoje życie i związek i dojść do wniosku,że wszystko a przynajmniej większość była cudna i wspaniała.
Bajki są piękne ale to tylko bajki i choć nadal je lubię to ta do mnie nie przemówiła tylko mnie zirytowała.
Każdy człowiek jest inny,każdy związek jest inny i owszem miłość,szacunek i troska powinny towarzyszyć nam każdego dnia.
Nie odnajduję tutaj siebie i bardzo dobrze bo przez to nie mam poczucia ,że jestem plastikowa.