Zbiór felietonów niemieckiego dziennikarza, który mieszkał w Moskwie przez 15 lat ale zdecydował się opuścić Rosję w roku 2012, bo miał już dość tamtejszych absurdów i codziennych trudności. To kolejna książka prezentująca zdumienia przybysza z Zachodu tym co się dzieje w postkomunistycznej Rosji. Nasuwa się porównanie z białym człowiekiem, który przybył do dżungli amazońskiej i nie może się nadziwić życiu tamtejszych plemion.
Mamy więc opisane różne absurdy życia w Rosji: potworny tłok w metrze: dojście do ruchomych schodów może zająć i pół godziny; okropne urzędy, w których gdzie załatwienie czegokolwiek jest prawdziwą męką; wszechobecne ‘propuski’ czyli przepustki, bez nich nie sposób wejść do różnych instytucji czy urzędów; łamanie przepisów drogowych przez nowych Ruskich; powszechne pijaństwo, brud, niepunktualność szczególnie irytujące dla porządnego Niemca, itd., itp. W czasie lektury czułem się, jakbym czytał reportaże czy felietony paru naszych krajowych żurnalistów, czy książeczkę `Przejażdżka do Rosji’ Wróblewskiego.
Po pewnym czasie lektura o tym dziwnym świecie staje się nudna, chociaż muszę powiedzieć, że czyta się rzecz całą z przyjemnością, bo Reitschuster upewnia czytelnika w przekonaniu, że Rosja to dziki kraj, a my jesteśmy lepsi; myślę, że leczymy w ten sposób swoje kompleksy.
Z drugiej strony napisane jest to powierzchownie i bez głębszej refleksji, brakuje mi w książce bardziej wnikliwego spojrzenia, jakiejś szerszej analizy.