Fragment początkowy: I.Wicek Siekierski rwie ząb. Są szczęśliwi ludzie, którzy nie wiedzą, co to ból zębów. Mało ich na świecie, to prawda, ale przecież są. Do tych szczęśliwych wyjątków nie należał Wicek Siekierski, terminator ślusarski w fabryce Antoniego Maciejaszka. Od siódmej rano zwijał się Wicek jak zwykle po fabryce, gdzie nim ciskano niby piłką z kąta w kąt. „Przynieś", — „podaj", — „u stąp "... Szedł, podawał, ustępował — jak kazali majstrowie, czy też starsi czeladnicy, ale wszystkie ruchy wykonywał ociężale i jakby z przymusem, co nie leżało w jego naturze, bo zwykle spełniał każdy rozkaz żwawo, wesoło a nieraz z takim hultajskim humorem, że aż pobudzał starszych do śmiechu. Znali go dobrze i lubili wszyscy, już choćby dlatego, że nie marudził, nie wykręcał się od roboty, nie chował po kątach.