Brak ustalonej sztywno chronologii miał być tu chyba dodatkowym atutem, ale „dzięki” temu zabiegowi książka jest koszmarna w odbiorze. Amerykanin Frank stara się odkurzyć życiorys polskiego opozycjonisty Ala, cichego bohatera walczącego ze Złą Komuną, przy okazji kogoś na kształt alter ego autora. Raz widzimy Franka w Paryżu, raz Ala konspirującego, potem tego samego gadającego z majstrem o trzymaniu pionów, a zaraz znowuż coś innego. Ciężko mówić o jakiejś przewodniej nici fabularnej, bo każdy rozdział jest odrębną mini- historyjką, nie powiązaną zbytnio z innymi. Takie trochę pompowanie balonika heroicznego opozycjonisty- można się doszukiwać wątków autobiograficznych, a już na pewno autopromocyjnych. Ale również sporo, często zabawnych historyjek prezentujących typowy koloryt tamtych czasów. W drugiej części (jest już po transformacji ustrojowej) wyskakuje coraz więcej "bohaterów" mających o Alu coś do powiedzenia, przez co książka przemienia się w chaotyczną papkę. Skończyłem książkę, wypaliłem papierosa i właściwie o niej zapomniałem. Ot, nietypowe czytadło na wieczór lub dwa.