Ten reportaż miał być o tym co przeciętni Polacy robią w zaciszu swoich sypialni, jak wyglądają skrywane sekrety naszych sąsiadów i jak zmieniło się życie erotyczne naszych rodaków w przeciągu ostatnich lat. Czy dostajemy odpowiedzi na te pytania? Raczej nie.
Tak naprawdę mało w tej książce przeciętnych Polaków. Możemy przeczytać głównie o takich, których stać na luksusowe wyjazdy do Francji do hotelu dla swingersów, czy o tych, którzy wydają jednorazowo pięćset, bądź tysiąc zł na sesję z Masterką, albo są celebrytami i dorabiają sobie grając w filmach porno. Czy to są przeciętni Polacy? Jedynie na początku książki autorzy piszą o paniach w średnim wieku, które mogłyby być naszymi sąsiadkami. Jedna z nich pracuje w sklepie, druga jest księgową i dorabiają sobie pokazując to i owo przez kamerki internetowe, będąc praktycznie przez cały czas nagrywania w trakcie upojenia alkoholowego.
Nie zszokowała mnie jakoś bardzo ta książka oprócz przedostatniego rozdziału, gdzie autorzy opisali młodych chłopaków, którzy uprawiali seks bez zabezpieczeń z przypadkowymi osobami będąc pod wpływem wszelakich narkotyków, co kończyło się bardzo często wezwaniem pogotowia i zagrożeniem życia.
Jedna rzecz mnie jednak zaskoczyła. Nie wiedziałam, że w naszym kraju tak popularne jest podglądanie. Są specjalne miejsca w Warszawie, gdzie można w ukryciu przyglądać się uprawiającym seks w samochodzie parom, ale są też osoby zaopatrzone w lornetki, które w bloku obserwują swoich sąsiadów, bo coraz więcej ludzi nie zasłania okien, a odkąd zaczął się koronawirus i ludzie więcej czasu spędzają w domu to nastał raj dla takich właśnie podglądaczy. Miejcie to na uwadze jak nie zasłaniacie okien w mieszkaniu.
Nie jest to reportaż najwyższych lotów. Nie dowiedziałam się z niego co przeciętni Polacy robią w zaciszu swoich sypialni i jaka rewolucja seksualna dokonała się w naszych rodakach w ostatnich latach. Autorzy zwrócili uwagę na niezwykle popularne ostatnio opalanie się na plażach dla nudystów, jakoby była to jakaś nowość. Moi sąsiedzi już trzydzieści lat temu, a może i więcej jeździli na takie plaże, chwaląc się tym innym sąsiadom, więc nie wiem, gdzie w tym względzie dokonała się jakaś rewolucja. Zabierając się za tę lekturę liczyłam jednak na więcej.