Stanley Tucci to aktor, którego widziałam na ekranie w 9 pozycjach, a mimo to nie mogę napisać, że jest to mój ulubiony aktor. Po jego książkę sięgnęłam z ciekawości. Bardzo intrygowało mnie połączenie wspomnień wraz z przepisami kulinarnymi. Poza tym mam słabość do włoskiej kuchni. A że od kilku tygodni powoli staram się eksperymentować w kuchni, każdy kolejny przepis pomoże mi się rozwinąć.
Zanim Stanley Tucci stał się aktorem i dał się poznać jako fan gotowania, wychowywał się w amerykańskiej rodzinie o włoskich korzeniach i co wieczór zasiadał do rodzinnej kolacji. Rodzinnymi przepisami zdecydował się podzielić w dwóch książkach kulinarnych, a teraz w swojej najnowszej powieści, postanowił opowiedzieć historie, które kryją się za ulubionymi przepisami.
Stanley Tucci uwiódł mnie swoją historią. Jego wrażliwość, naturalność, osobowość, miłość do ludzi i kuchni spowodowała, że nie potrafiłam oderwać się od jego opowieści. Każda historia z jego życia, raz poważna, czasami zabarwiona humorem, kończyła się przepisem kulinarnym. Taki rodzaj urozmaicenia swojego pamiętnika jest czymś, z czym spotykam się po raz pierwszy. Jestem zachwycona i zdecydowanie mam ochotę na więcej. Ode mnie 10/10.