Kiedy usłyszałam, że książka ma ponad 900 stron, nie ukrywam, iż pomyślałam, że porywam się z motyką na słońce. Do tego obecność elementów grozy i fantastyki, z którymi nie po drodze mi w moim czytelniczym świecie, nie przekonywała. Jednak skusił mnie motyw zagadki kryminalnej w niej zawarty i...przepadłam! Otrzymałam naprawdę solidną powieść. Wkomponowała się idealne w mój gust. Największą jej zaletą dla mnie jest język, jakim posługuje się autor - lekki, magiczny, barwny, wprost porywający! Dzięki naturalistycznym, dynamicznym pełnym atmosfery tajemniczości opisom, McCammon przeniósł mnie w niesamowity, pełen mrocznej scenerii świat. Zabobony, wiedźmy, oskarżenia o czary, wszędobylskie szczury oddały idealnie obraz średniowiecznych czasów. Autor stworzył niesamowity klimat - mroczny, gęsty, tajemniczy.
Bardzo umiejętnie wykreował postaci, ich mnogość nadaje książce barw, a każda z nich jest charakterystyczna. Jednak to postać Matthew przypadła mi do gustu najbardziej. Błyskotliwy, inteligentny, z intuicją, który ma własne zdanie i dąży do rozwiązania sprawy z dbałością o szczegóły.
Wielowątkowa fabuła, mroczny klimat, ciekawa zagadka kryminalna, mnogość tajemnic i sekretów, idealne tempo prowadzenia akcji, moc wrażeń - to wszystko znalazłam w tej historii. I te piękne, starannie wykonane ilustracje plus wspaniała okładka, jestem nimi oczarowana! Z całą pewnością sięgnę po kolejny tom, a Wam polecam.