Tę recenzję piszę z perspektywy fana Marvela, lecz jednocześnie osoby, która nie grała w grę Spider-Man, do której ta książka jest prequelem. Nie zmienia to jednak faktu, że byłem ciekaw tej pozycji i z chęcią zabrałem się za lekturę.
Pierwsze co rzuca się w oczy to to, że książka nie jest zbyt obszerna. Zaledwie 244 strony sprawiają, że nie mamy co oczekiwać rozbudowanej fabuły i wielowątkowej powieści. I tak właśnie jest, fabuła jest prosta i schematyczna, nic oryginalnego. Nie sprawia to jednak, iż książka jest zła. Powieść czyta się szybko i całkiem dobrze, warsztat pisarski jest dobry, choć pojawiły się ze 2-3 zdania w książce, które musiałem przeczytać dwukrotnie, bo były tak dziwnie zbudowane. Ciekawi mnie czy to wina tłumacza, czy w oryginale też zostało to tak napisane.
Powieść w dużej mierze skupia się na emocjach i wewnętrznych rozterkach Milesa Moralesa, przez co na dynamiczną akcję naprawdę nie zostaje dużo miejsca. Co prawda pojawiają się sceny akcji, pościgów i walki, choć te pisane są językiem komiksowym, co moim zdaniem średnio przekłada się na język literacki. Bardziej od Milesa, do gustu przypadł mi Peter Parker i chętnie przeczytałbym książkę właśnie o nim.
Ogromnym plusem książki jest cameo legendy, Stana Lee. Jak wiadomo w każdym filmie Marvela pojawia się ten twórca komiksów, lecz nie sądziłem, że dotyczy to też książki. Chapea...