Podejmując tematykę sprawiedliwości społecznej, trudno się uwolnić od myśli o straszliwym prowincjonalizmie naszego środowiska ekonomicznego, a może i nauk społecznych w ogóle. Sprawiedliwość społeczna - toż to tylko intuicja! I kto tak pisze? Sam prezes Trybunału Konstytucyjnego! W dodatku pogląd taki serwuje jako ocenę zapisów Konstytucji RP, w której znajduje się wiele gwarancji, składających się na ową sprawiedliwość. Mam tu na myśli artykuł Marka Safiana: Sprawiedliwość społeczna - intuicja czy teoria? (1999). Leszek Balcerowicz niemal przyzwyczaił publicystów (oraz wielu jego akolitów) do uporczywego opatrywania tego pojęcia w cudzysłów. Zawołaniem naszych ekonomistów stały się natomiast ?przesocjalizowanie" gospodarki i nadmierny fiskalizm. A jeśli ktoś się odważy podnieść problem polityki łagodzenia nadmiernych nierówności, zaraz zostanie ofuknięty jako dinozaur PRL, co ma wynikać z ?zawiści i pogardy dla wiedzy, inicjatywy i przedsiębiorczości".