Katarzyna Ryrych, jak zawsze, wciąga mnie w wykreowany przez siebie świat do tego stopnia, że zapominam o tym rzeczywistym. Nie ma znaczenia czy pisze dla dorosłego czytelnika, czy dla dzieciaków, zawsze działa na mnie w ten sam sposób.
"Sprzedawca marzeń" to historia, obok której nie da się przejść obojętnie. No bo jak można pozostać nieczułym na historię Julka i jego samotnej wędrówki do Warszawy, aby w czasie wojennej zawieruchy odnaleźć dom i rodziców? Jak tu się nie uśmiechnąć na niezwykłą przyjaźń Julka i Pana Turlutu, dzięki której ta samodzielna wędrówka nie jest już taka przykra? I jak nie zapłakać nad losem tych, których dotknęło nieszczęście wojny?
Mnóstwo emocji...
Piękna książka.
Pani Katarzyna znowu zagrała na moich emocjach.