Humor kojarzący mi się trochę z "Bridget Jones" - długie i często dziwaczne rozmowy, codzienne życiowe minikatastrofy i naprawdę dużo fajek i alkoholu. Podnoszące na duchu: w kupie raźniej, przyznanie się przed sobą i innymi, że rodzicielstwo czasem nas przerasta przynosi ulgę, a wsparcie innych osób w podobnej sytuacji - krzepi.
Roxy, mama dziesięciomiesięcznej córeczki, przenosi się ze swym "wiecznym narzeczonym" do niewielkiej miejscowości. Jack głównie pracuje, a ona siedzi z malutką Joey i, choć bardzo ją kocha, ma czase...