Mam niemały kłopot z książką Tabaczyńskiego, bo z jednej strony nadzieje były spore (wyobrażałem sobie, że spaceruję z „Nieważkością” po Brnie, uprawiając z autorem wirtualny flaneryzm), a z drugiej napotkałem coś w rodzaju ściany, przez którą niełatwo było mi się przebić. Wydawnictwo Czarne przyzwyczaiło mnie do książek o naszych południowych ... Recenzja książki Święto nieważkości. Morawy