„Są rzeczy, których umysł nie pojmuje (…) Po prostu trzeba je przyjąć. Odpowiedź może pojawić się w najmniej spodziewanej chwili. Albo nigdy.”
Hotel Grandpejszyn to miejsce magiczne, w którym nie dość, że można odpocząć, to jeszcze każdy smutek czy zmartwienie odchodzą w zapomnienie. Miejsce dla każdego, który szuka bezpiecznego schronienia, bądź po prostu miejsca w którym może zatrzymać się i przeczekać przechodzącą nieopodal nawałnicę. Właściciele hotelu to niezwykle przyjazne zwierzątka, którzy uwielbiają przyjmować nowych gości i z przyjemnością każdego częstują szklaneczką soku z berberysu. I choć hotel swoje lata świetności ma już za sobą i gdzieniegdzie wymaga porządnego remontu, przez cały czas ktoś w nim pomieszkuje. To istna oaza spokoju, w której każdy czuje się bezpiecznie i z ogromną przyjemnością spędza w niej czas. Każdy z mieszkańców jest wyjątkowy, inny i niezwykle ciekawy. Gdy pewnego dnia u drzwi pojawia się pan Miś, podający się za prawnuka Lorda Berlingtona i twierdzi, że Zielonej Kotlinie grozi zagłada, mieszkańcy Hotelu zrobią wszystko aby temu zapobiec… pytanie tylko, czy tej zagładzie da się w ogóle zapobiec…
Anna Mietelski stworzyła przecudowną historię, którą czyta się z niezwykłą przyjemnością. Rozpoczynając przygodę z mieszkańcami hotelu Grandpejszyn, nie spodziewałam się, że dostanę tak ciekawą i rozbudowaną opowieść, w której bohaterowie są aż tak oryginalni. Każdy z nich wnosi coś do tej historii, jednocześnie podkreślając swoją wyjątkowość i wyjątkowość Hotelu Granspejszyn. Oprócz niezwykle absorbującej historii, ogromnie podoba mi się samo wydanie książki i przecudowne ilustracje, które uprzyjemniały mi czytanie. Postacie namalowane osobiście przez autorkę idealnie pasują do tej historii i ja jestem nią zachwycona! Ogromnie polecam nie tylko młodym czytelnikom, bo i dla starszego odbiorcy ta historia będzie wyjątkowa!