Znawcy tematyki Titanica twierdzą, że jest to najlepsza i najbardziej rzetelna książka poświęcona tematyce zatonięcia legendarnego transatlantyka.
Początkowo nie byłam przekonana o jej rzeczywistej wartości, bo zawsze jak czytam, że coś jest "naj", to zaraz mi się sceptycyzm włącza ale pod koniec już zrozumiałam dlaczego krytycy tak dobitnie podkreślają niewątpliwe walory tej książki, która przyniosła autorowi największy rozgłos. Wszystkiemu "winien" fakt, że autor jako jedyny dotarł do 63 osób ocalałych z katastrofy Titanica i jako 9- letni chłopiec w 1926 roku znalazł się na pokładzie "Olympica", bliźniaczego statku Titanica. Nic więc dziwnego, że parę lat później autor osobiście został poproszony o konsultacje nad jednym z najbardziej kasowych produkcji Jamesa Camerona w dziejach amerykańskiej (i nie tylko) kinematografii. Myślę, że tytułu produkcji filmowej nie trzeba nikomu przypominać. Osobiście byłam na premierze tego filmu i pamiętam, że zrobił na mnie kolosalne wrażenie.
No ale wróćmy do lektury.
Nie czytało mi się tak książki łatwo mimo, że jest ona zbiorem suchych i rzetelnych faktów, od momentu zderzenia się statku z górą lodową i ciągiem wydarzeń zapisanych z dokładnością co do minuty. Czytałam sporo publikacji nie tylko książkowych o Titanicu, więc myślałam, że jestem w tym temacie dobrze zorientowana ale przyznaję się bez bicia, że o niektórych faktach z tej książki nie miałam zielonego pojęcia. Świadomość wielkiego rozmiaru tej tragedii jest niewyobrażalna i trudno zrozumieć w tym wszystkim tak prosty fakt, jak niewystarczająca ilość szalup w przeliczeniu na ilość pasażerów liniowca. Końcówka książki to już torpeda sama w sobie, bo stanowi ją ciągnąca się przez około 60 stron lista pasażerów i załogi Titanica.
Ocaleni zapisani są kursywą, cała reszta - zwykłą czcionką co robi trochę przygnębiające wrażenie.
Polecam wszystkim szczególnie wielbicielom tematyki liniowca, dla których ta lektura powinna stać się pozycją obowiązkową.