Góry są moją drugą pasją po książkach, bez której nie jestem w stanie się obejść i jak tylko czas i warunki pozwalają, biorę plecak i ruszam na szlaki. Tam dopiero odpoczywam, oczyszczam myśli, pokonuję własne lęki i ograniczenia, pozbywam się też zbędnego balastu, obciążającego moje myśli i serce. To dla mnie najlepsza terapia zwłaszcza, że mam za sobą ostatnio bardzo ciężki czas.... NIGDY jednak nie przyszłoby mi do głowy wybrać się w wysokie parte gór bez należytego przygotowania, bez sprawdzenia prognoz i to na nie na jednym ale na kilku specjalistycznych portalach, bez sprawdzenia komunikatów TOPR i bez odpowiedniego ekwipunku. Opisy ludzkiej głupoty i bezmyślności oraz lekceważenia potęgi gór, w tej książce porażają.Wielu turystów zdaje się zapominać o podstawowej zasadzie respektu dla gór, o szacunku dla ich potęgi i BEZWGLEDNEJ akceptacji. My w górach nie znaczymy nic. Jesteśmy tam tylko gośćmi i nie mamy patentu na nieśmiertelność. Jeśli nie potrafimy podejść do gór z pokorą i respektem to łatwo wtedy wyłączyć myślenie a to już o krok od tragedii. Nie chcę się tutaj wymądrzać bo absolutnie nie o to mi chodzi. Chodzę po górach około 20 lat i tego właśnie góry mnie nauczyły - szacunku, respektu i wykorzystywania strachu, jako Twojego największego sprzymierzeńca, który chroni przed bezmyślnością i brawurą. I tak kolejny raz nasuwają mi się traumatyczne przeżycia upadku z 1987 metrów zwłaszcza, że autorka opisuje w książce niemal identyczny przypadek upadku z tego samego szczytu ze skutkiem śmiertelnym. I tak samo jak u mnie zadziałał tutaj mechanizm bezmyślnego działania, lekceważenia podstawowych zasad bezpieczeństwa i nieodpowiedzialnej brawury osób trzecich. Ja byłam tylko pionkiem, który znalazł się w złym miejscu, w niewłaściwym czasie, wśród skrajnie głupich i nieodpowiedzialnych ludzi. Traumę po tych wydarzeniach leczę do dzisiaj i dobrze, że jest jeszcze ktoś, kto mnie w tym skutecznie motywuje i pomaga pokonać lęk...bez tego już nigdy bym w góry nie wyszła...
No i czemu i tym znowu wspominam zamiast opiniować książkę? Bo moja historia jest poniekąd tym samym o czym pisze autorka - o życiu, determinacji, bólu, nadziei i cudach. Mój szczególny szacunek zyskują tutaj ratownicy TOPR. Zadziwiająco skromni, pokorni wobec sił natury i nie ukrywający tego, że czasami się boją, kochają góry, szanują ludzi mający świadomość, że być może z której akcji już nie wrócą...Nie dostąpiłam jeszcze "zaszczytu" skorzystania ze śmigłowca ratunkowego TOPR (z Kasprowego wygrzebałam się o własnych siłach), to jednak miałam nieszczęście zobaczyć tych górskich herosów w trakcie akcji ratunkowej...Obraz ten na zawsze już został i zostanie w mojej głowie.
Może tyle w temacie książki i AŻ tyle. A ja biorę głęboki oddech i w kolejny weekend, przy pomyślnych wiatrach, biorę plecak i lecę w moje ukochane góry ❤️.
Jest 2.46 nad ranem, jak skończyłam właśnie czytać książkę i nie mogłam po niej zasnąć. Zalęgła mi się gdzieś tam w środku i jeszcze długo nie da o sobie zapomnieć....