Kolejna książka z półki "Szkocja/szkockie wyspy" przeczytana. Warto było przebrnąć przez początek, tak gdzieś 1/3 książki aby zanurzyć się w klimatycznej jak dla mnie opowieści, z akcją rozgrywającą się w moich ukochanych Highlandach. Myślę, że było mi łatwiej, niż większości z was wczuć się w ten klimat, poczuć urok Highlandów ponieważ ja doskonlae wiedziałam o czym czytam. Doskonale znam miejsce akcji opisane w książce, bez trudu mogłam je sobie wyobrazić, podąrzać brzegiem jeziora Loch Ness oraz przemierzać uliczki malutkiej miejscowości Drumnadrochit.
"U brzegu" to historia, której akcja rozgrywa się pod koniec II wojny światowej w małej wiosce Drumnadrochit, nad najsłynniejszym szkockim jeziorem czyli Loch Ness. Trójka bogatych amerykanów postanowiła, że za wszelką cenę muszą odnaleźć i udokumentować istnienie słynnego potwora. Przypłynęli z Ameryki do Szkocji w tak trudnym okresie, podczas wojennej zawieruchy aby odnaleźć Nessie, ale przede wszystkim wyprawa ta miała zapewnić im ucieczkę od problemów. Każdy z naszych bohaterów zmagał się z własnymi demonami, a koniec końców każdy z nich dostał to na co zasłużył. Warto było przebić się przez dość powolny początek aby dotrzeć do opowieści z samego serca szkockich Highlandów, do opowieści o miłości, stracie, ludzkiej podłości, bezwzględności i chciwości, o destrukcyjnej sile uzależnienia, a wszystko to spowite subtelnym urokiem Szkocji oraz dość łagodnym obrazem wojny. Moja ocena to 6,5-7/10. Daję 7 za Szkocję :)