Cytaty z książki "Ucieczka z Sobiboru"

Dodaj nowy cytat
Bycie świadkiem ludobójstwa jest przytłaczające, pisanie o nim miażdży duszę.
Dziwnymi drogami chodzi przeznaczenie.
Zastanawiałem się, dlaczego jest tak, że śmierć jednego człowieka może być o wiele trudniejsza do zniesienia niż śmierć tysięcy zagazowanych, umierających w okrutnych cierpieniach?
Gdzieś daleko w Polsce toczył się po torach pociąg skazańców zmierzających w stronę Sobiboru.
Karolek odwrócił się do mnie ze słowami:
— Jutro będzie tu mnóstwo jedzenia.
Zapytałem sam siebie: czy my wciąż jesteśmy ludźmi?
Znaleźć się w Sobiborze w niewłaściwym miejscu oznaczało śmierć, odejście od esesmana bez pozwolenia było czymś nie do pomyślenia.
Po przejściu następnego transportu drogą do Komór gazowych chwyciłem grabie i dołączyłam do małej grupy więźniów sprzątających to miejsce. (…) Nigdy nie widziałam „drogi do nieba” w świetle dziennym. To było wstrząsające. Każdy odcisk stopy na piasku opowiadał o sprzeciwie, wołaniu o pomoc, o ludziach, którzy odeszli na zawsze.
Mimo nieludzkiej pracy i warunków życia w miejscu na pozór przeklętym i opuszczony przez Boga, ludzie się zakochiwali, troszczyli się o siebie, bywali zazdrośni i doświadczali wszystkich „normalnych” uczuć będących udziałem mężczyzn i kobiet.
Uświadomiłam sobie, że więźniowie Sobiboru byli w pewien sposób bezpieczniejsi niż Żydzi, którzy ukrywali się na fałszywych papierach albo w lasach, w ziemiankach, marznący, wygłodniali, traktujący jak cud każdy przeżyty dzień. W Sobiborze wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Sobibór to było czekanie na śmierć, pogodzenie się z nią. W świecie zewnętrznym toczyła się gorączkowa walka o życie.