„Urodzony morderca” autorstwa K.Bondy to moje pierwsze spotkanie z policyjnym profilerem Hubertem Meyerem, a jest to dziewiąty tom serii. Mimo braku znajomości poprzednich tomów, nie miałam problemów z odbiorem, bo ta historia nie łączy się z opisywanymi wcześniej. Minusem jest, że nie znam wcześniejszych losów głównego bohatera.
Książka ta to lekki kryminał z dużą dawką wątków obyczajowych i pokusiłabym się o stwierdzenie, że to one odgrywają tu pierwszoplanową rolę. Wstęp jest istnie gorący i to dosłownie, bo w spalonym aucie odnalezione zostają zwęglone zwłoki mężczyzny. Później okazuje się, że miał on też rany postrzałowe. Zamordowany został znany portugalski biznesmen, od lat mieszkający w Polsce.
„Nasze życie jest lustrem wewnętrznych przekonań.”
Już na samym początku poznajemy też motyw mordercy i jego samego. Chociaż nie od razu jasna jest jego tożsamość, dość szybko można ją odkryć. Jednak Meyer ma trudniej niż czytelnik i z pełnym zaangażowaniem stara się wytropić podejrzanego. Nie jest to łatwą sprawą, gdyż denat miał bujne życie towarzyskie, wiele kochanek, z których większość była zamężna, jego żona zaś po śmierci męża mogłaby dużo zyskać.
„Zdrada to nie przyczyna kłopotów w małżeństwie, tylko jej skutek.”
Tropów jest wiele, ale który będzie tym właściwym? W między czasie ginie kolejna osoba…
Bardzo spodobała mi się też postać Agnieszki Olton, przebojowej kobiety, która dzielnie wspierała profilera.
Do tej pory miałam okazję czytać jedynie reportaż spod pióra Autorki – o polskich morderczyniach. Tym razem miałam możliwość poznania jej w wersji kryminalnej. Już na samym wstępie dużo się dzieje, co od razu wciąga, później jednak akcja zwalnia – i tu mamy więcej z powieści obyczajowej. Poznajemy wielu bohaterów, ich rozterki i możliwe motywy, które mogłyby pchnąć ich do zbrodni. Jest mnóstwo intryg i tajemnic.
W pewnym momencie wiedziałam już, kto jest sprawcą i się nie pomyliłam. Obawiałam się, że z taką wiedzą, zakończenie nie może mnie niczym zaskoczyć. Pomyliłam się! Na samym końcu był prawdziwy ogień. Z chęcią sięgnę po wcześniejsze książki Autorki, a tę bardzo polecam!
Wracając do wstępu mojej recenzji i podcastów. Czytając „Urodzonego mordercę” miałam wrażenie, że znam tę historię. Przyznam, że z wiekiem pamięć mi nieco szwankuje, ale generalnie jeszcze nie jest tak źle. I dość szybko przypomniała mi się sprawa sprzed ponad 10 lat, o której pewnego wieczoru słuchałam. Było to morderstwo poprzez zastrzelenie i spalenie – biznesmena portugalskiej narodowości… Lubię czytać historie, które zainspirowane zostały prawdziwymi zdarzeniami.
„Nikt nie rodzi się mordercą, ale żyjąc na krawędzi, podejmując łajdackie decyzje, stajemy się zakładnikami naszych kłamstw, matactw, a z czasem te grzechy są znacznie cięższe.”