Zdarzyło mi się kolejny raz przeczytać dwie książki pod rząd z takim samym tematem przewodnim. W tym wypadku leitmotiv dla obydwu tych książek to zniknięcie dziecka. Dla rodziców dziecko jest zawsze dzieckiem, niezależnie czy ma lat 7, jak w jednej książce, czy 18, jak w drugiej. To jest właściwie wszystko co łączy obie książki, chociaż nie, jest jeszcze to wspólne, że żadna z nich nie zadowoliła mnie wystarczająco.
W książce ''W dół'' autorstwa Tima Johnstona znika nastolatka, swoją drogą dość dziwnie i naiwnie postępuje panienka Caitlin, wydawałoby się poukładana, racjonalna biegaczka, która po wakacjach ma zacząć naukę w nowej średniej szkole. Co się dzieje dalej ? O dziewczynie wiemy niewiele, jakieś strzępy dość nieistotnych informacji. Za to wiele dowiadujemy się o jej rodzinie, głównie o ojcu i bracie, którzy też zachowują się dla mnie zupełnie niezrozumiale. Wcale nie szukają swojej córki i siostry. Podejmują się dorywczych prac w dziwnych miejscach, podrywają kelnerki w barach, dobijają potrącone na drodze zwierzęta, zawierają dziwne znajomości.
Dialogi beznadziejne, wszyscy wiecznie powtarzają co ? , albo ''jak to'', jakby byli niedosłyszący. Do tego jakieś domorosłe psychologiczne gadki na bardzo niskim poziomie. Zero napięcia, ślamazarne bezskuteczne śledztwo i właściwie położony na łopatki ciekawy, chociaż też już ograny pomysł. To tyle jeśli chodzi o książkę ''W dół''