Już gdzieś kiedyś wspominałem, że w swojej genialnej trylogii w pięciu tomach Douglas Adams opisał dość dziwną planetę, na której wiesiołkowaty Artur Dent spędził jakiś czas po zniszczeniu Ziemi (znaczy nie Artur zniszczył naszą rodzimą planetę, tylko Vogoni budujący galaktyczną autostradę, ale nie zmienia to faktu, że Ziemia została zniszczona). Jedną z ciekawostek na owej planecie były książki. Kończyły się one po pewnej liczbie słów, ni w pięć ni w dziewięć, nie kończąc opowiadanej historii, koniec i już. Śmiem podejrzewać, że autor opisywanej dziś książki, postanowił wykorzystać w pewien sposób ten pomysł.
Więcej na
http://niepamietnikfprefecta.blogspot.com/2013/07/wilka-wycie-smoczy-mocz.html