Jakaż była rozpacz wśród rozbitków, gdy potężny, szary kadłub ciężkiego krążownika z pełną szybkością przemknął obok tonącego Wilhelma Gustloffa. Gdyby komandor Henigst, dowódca krążownika zdecydował się na zastopowanie silników i przystąpienie do akcji ratunkowej, mając do dyspozycji wyszkoloną załogę, szalupy i tratwy ratunkowe, można byłoby założyć, że dodatkowo kilka tysięcy rozbitków byłoby uratowanych!