Doroty Terakowskiej nie czytałem już bardzo długo, więc miło było wrócić do jej prozy. "Władca Lewawu" to miła historyjka, którą czyta się błyskawicznie. Pod płaszczem fantastyki jednak kryje głębsze przesłanie. Czytałem gdzieś recenzję, że z racji daty wydania można interpretować ją w kontekście komunizmu i stanu wojennego. Dostrzegam taką możliwość, choć z ogromnym trudem. Dla mnie "Władca Lewawu" to opowieść o chłopcu z domu dziecka, który szuka siebie, swojej tożsamości i miejsca na świecie. Goni za swoją przeszłością, próbując się z nią zmierzyć. Szuka korzeni, oparcia, podstawy, na której będzie mógł budować swoje dorosłe życie. To przepiękna opowieść mająca pozytywne przesłanie. Szukajcie siebie, bo warto. Błądźcie, bójcie się, ale idźcie przez siebie :).