Ta książka wzbudziła we mnie bardzo mieszane uczucia. Pierwsze 40-50 stron (ze 175), to istny koszmar. Wielokrotnie miałem ochotę ją odłożyć. Potem było już tylko lepiej. Najbardziej zaskakuje zakończenie po zakończeniu - gdy już myślimy, że zagadka jest rozwiązana i myślimy sobie, że to banalne, okazuje się, że prawdziwa wersja wydarzeń dopiero przed nami. Za to duży plus. Kwestia narracji nieco mnie irytowała, pierwszoosobowa, ale nie z perspektywy głównego bohatera. Zupełnie inny rodzaj narracji niż w książkach, które czytałem do tej pory, ale po jakimś czasie można się przyzwyczaić. Summa summarum, myślę, że nie żałuję sięgnięcia po "Wskrzeszenie umarłych".