Jeśli ktokolwiek patrzy na czas czytania moich książek, to wie, że jest on bardzo krótki, choć książki są długie. Tutaj jednak wystąpiła we mnie pewna abstrakcja. Z opisu 36 stron jest tak naprawdę niewiele słów. Nie trzeba jednak pisać wiele, by dostrzec to, co znajduje się w niewielkiej ilości. Przyznam się bez bicia, że nie umiałam sobie poradzić z recenzją tych wierszy. Każdy z osobna wywoływał we mnie pewną tęsknotę i nawet współczucie nie dla autora, ale dla wszystkich innych ludzi, którzy nie zauważają tylu prostych rzeczy w tak piękny sposób. Dla nas wstanie rano oznacza obowiązki. Dla autora, czar parującej kawy, światło poranka, czy też nieustający kolor fioletu, który przebija się przez wiersze. Słowa pełne tęsknoty, ogromu pracy jaki trzeba włożyć w życie w samo przekonanie siebie, że chce się żyć i jeśli nie dla kogoś, to dla siebie samego. Opisy przyrody, abstrakcji myśli, które krążą mu po głowie niewypowiedziane, lecz spisane na bezbarwnych stronach jego barwnego życia.
,,Nie tylko ocaleni ale także wpisani w świat z fałszywym
olśnieniem
zdrowej części ciała zawierzywszy umiejętność chodzenia
samym sobie
Budowanie kroków
bez aparatów wspomagających lecz z pasją weryfikującą
natężenie mięśni''
Autor jest osobą niepełnosprawną. Przytoczyłam jego cytat, który poruszył moje serce. Dla nas chodzenie nie wymaga żadnego trudu. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele powinniśmy zawdzięczać naturze, że mamy tak naprawdę wszystko o...