Fragment: Dwaj młodzi chłopcy w studenckich mundurkach, siedzieli obok otwartego okna, przy stole założonym książkami i zeszytami — na progu pokoju ukazał się wysoki, siwiejący już mężczyzna.
— Co robicie? zapytał głosem brzmiącym stanowczo i niemal trochę ostro, nawykłym widać do wydawania gromkich rozkazów.
— Ja przerabiam chemię — odparł podnosząc głowę starszy z chłopców, smagły brunet o czole szerokim, na które opadały w nieładzie pukle bardzo gęstych i czarnych włosów.
— A ty ? zapytał ojciec zwracając się do młodszego z synów, który zerwał się z krzesła i mimowolnym, ale pełnym pospiesznego zmięszania ru chem, zamknął czytaną książkę.
— Ja proszę ojca... ja... czytałem trochę „Na skrzydłach ponad Atlantyk" t. j. przeglądałem tylko ostatnie kartki... bo chciałem się dowiedzieć...
— A lekcję na jutro już umiesz ? — przerwał krótko pan Borowski.
— Co robicie? zapytał głosem brzmiącym stanowczo i niemal trochę ostro, nawykłym widać do wydawania gromkich rozkazów.
— Ja przerabiam chemię — odparł podnosząc głowę starszy z chłopców, smagły brunet o czole szerokim, na które opadały w nieładzie pukle bardzo gęstych i czarnych włosów.
— A ty ? zapytał ojciec zwracając się do młodszego z synów, który zerwał się z krzesła i mimowolnym, ale pełnym pospiesznego zmięszania ru chem, zamknął czytaną książkę.
— Ja proszę ojca... ja... czytałem trochę „Na skrzydłach ponad Atlantyk" t. j. przeglądałem tylko ostatnie kartki... bo chciałem się dowiedzieć...
— A lekcję na jutro już umiesz ? — przerwał krótko pan Borowski.