Opinia na temat książki Zakochany Dracula

Gdyby nie fakt, że za "Zakochanego Draculę" nie zapłaciłam ani grosza, byłabym bardzo nieszczęśliwa. Książkę dostałam jako gratis (sama nigdy bym jej nie kupiła), tytuł mocno mnie zmartwił, ale podjęłam wyzwanie. Podczas lektury odkryłam, że o ile powieści historyczne plasują się na szczycie mojej czytelniczej listy, o tyle romans historyczny to jakieś nieporozumienie. Ale czego mogłam się spodziewać? Od książek oczekuję barwnych, rozbudowanych opisów krajobrazu, architektury, nietuzinkowych postaci, interesujących dialogów i dobrze rozplanowanej akcji. Nie dostałam nic. Mina Murray jest nudna i przewidywalna, ale zrzucam to na karb epoki, w jakiej przyszło jej żyć. Miłość, emocje, pożądanie, uniesienia, sny i marzenia.. Jeśli zaś chodzi o Hrabiego Draculę, w niczym nie ustępuje Minie - ckliwy, aż mdli. Książka kipi od emocjonalnych rozterek głównej bohaterki oraz jej seksualnych doznań i doświadczeń, które stanowią niejako oś wydarzeń (pewnie spłycam fabułę, ale zwyczajnie mi się nie podobało). Pokładałam nadzieję w opisie pogańskich wierzeń i obrzędów, ale niepotrzebnie, tu też nic się nie wydarzyło. Przekonałam się, że narracja pierwszoosobowa jest jednak irytująca, opowieść z perspektywy ograniczonej bohaterki jest przekleństwem dla czytelnika. Akcja przeciąga się niemiłosiernie przez ponad 400 stron, co chwilę sprawdzałam kiedy nastąpi koniec, bo nie zwykłam porzucać napoczętych książek. Nie wiem czy wszystkie romanse historyczne są równie słabe, ale nie sięgnę ponownie po ten typ książki.