David Hunter udaje się na małą wyspę, aby pomóc w rozwikłaniu pewnej zagadki.
Samobójstwo, czy morderstwo?
Na to pytanie odpowiedź może znać tylko on - człowiek, który więcej czasu poświęca na rozmowy z martwymi niż żywymi, a zwłoki nie mają przed nim żadnych tajemnic.
Wyspa, na którą trafia to naprawdę mała wspólnota. Wszyscy się znają, wiele o sobie wiedzą, trudno utrzymać coś w sekrecie.
A co jeśli, wśród mieszkańców grasuje morderca? Bo czy odnalezione zwłoki nie zwiastują nadchodzących kłopotów?
Dodatkowo, pogarszają się warunki atmosferyczne. Rozpętała się burza. David Hunter i wszyscy mieszkańcy wyspy zostają odcięci.
Czy może być jeszcze gorzej?
Otóż pamiętajcie, niebezpieczeństwo czyha na wyspie...
"Zapisane w kościach" to drugi tom z cyklu o Davidzie Hunterze - wybitnym antropologu.
Bohater ten już jakiś czas temu umiejscowił się niemal na szczycie moich książkowych ulubieńców. Huntera miałam okazję poznać podczas lektury powieści pt. "Chemia śmierci" rozpoczynającej ten właśnie cykl. Zrobił on wtedy na mnie ogromne wrażenie, podobnie jak cała książka.
Po przeczytaniu kolejnego tomu utwierdziłam się w tym, że Simon Beckett potrafi po mistrzowsku zagrać czytelnikowi na nosie. Genialnie poprowadził fabułę, akcja płynie warto, a wydarzenie pogania wydarzenie. Na każdym kroku czeka zarówno zagadka, jak i potencjalny trop do jej rozwiązania. Jednego możecie być pewni - autor wielokrotnie odeśle Was w przysłowiowe pole, bowiem to, co wydaje się być oczywistym rozwiązaniem nie zawsze się takowym okaże. Tym właśnie Beckett oczarował mnie podczas pierwszego spotkania podczas lektury "Chemia śmierci". W "Zapisane w kościach" również tego nie brakowało.
Zwodził, prowadził w ślepy zaułek...
I zakończył swoją historię tak, że dosłownie odebrało mi mowę. Dlaczeg? Bo najzwyczajniej w świecie takiego finału się nie spodziewałam.
Główny bohater - David Hunter to świetny gość. Pewne sprawy przemilczy, wtopi się w otoczenie, coś ominie - to wszystko jest skrupulatnie przemyślane. Tęgi umysł działa na najwyższych obrotach, co wzbudza mój podziw.
Podobnie jak cały proces dedukcji i rozwiązywanie zagadki krok po kroku.
Tego mi brakowało - takiego zastanowienia, pogłówkowania wraz z bohaterami książki. Brakowało mi tego krótkiego zawrotu głowy, gdy po odłożeniu książki zadam sobie pytanie "co tam sie do cholery wydarzyło?!"
To była znakomita lektura. Hunter to świetnie wykreowana postać, a Simon Beckett to genialny pisarz, po którego kolejne książki z pewnością sięgnę.
Recenzję poprzedniego tomu z cyklu, czyli "Chemia śmierci" również znajdziecie na moim profilu.
Gorąco Wam polecam!