Nie przepadam za twórczością Heather Graham. Nie oznacza to jednak, że od czasu do czasu nie mogę spróbować przekonać się do niej raz jeszcze. Zawsze mam nadzieję, że może w twórczości autorki znajdzie się coś atrakcyjnego i moje zdanie ulegnie zmianie. Spróbowałam. I nie, jednak nie zmienię zdania. I już chyba nawet nie będę próbowała przekonać się do autorki.
Być może gdybym nie czytywała kryminałów i powieści sensacyjnych Zatoka huraganów nie wypadłaby w mojej ocenie tak źle. Niestety, jestem fanem dobrej literatury sensacyjnej. Powiem więcej, jestem również zwolennikiem dobrego romansu, potrafię go docenić, nie wstydzę się, że go czytuję i zwykle, jeśli na to zasługuje, informację o nim posyłam dalej w świat.
Blurb, jak i wydawnictwo, i co tu ukrywać również autorka, obiecują romans, romans tym razem z dodatkiem sensacji. Sama informacja okładkowa opowiada o grupie przyjaciół na malowniczej wyspie i zagadce kryminalnej związanej z zaginięciem jednego z nich.
Grupa przyjaciół jest. Zagadka też. Nawet romans jest. Ale już zszycie tego razem kuleje, żeby nie powiedzieć, że rozchodzi się w szwach. Do tego trzeba dołożyć fakt, że ani zagadka nie jest tak pasjonująca jak wydawać by się mogło z początkowych stron, ani romans tak płomienny i gorący jak byśmy chcieli. Ani dialogi, ani przeżycia wewnętrzne bohaterów, ani nawet piękne otoczenie nie potrafią uzupełnić tych braków.
Całość jak dla mnie napisana jest na pół gwizdka. W sumie ani jedno, ani drugie. Trochę tego i owego. Niby czyta się szybko, więc nie można mówić o straconym czasie, z drugiej jednak strony można byłoby w tym czasie przeczytać coś bardziej zajmującego. Zatoka huraganów to lekka powieść o pięknych kobietach, przystojnych mężczyznach skąpanych w gorącym piasku i zimnej wodzie. Lekka, łatwa i najczęściej przyjemna.
Jak na mój gust, książka po prostu średnia. Bardziej dla początkujących romansoholików i osób próbujących sił w literaturze sensacji, niż stałych czytających.