🌻𝐑𝐞𝐜𝐞𝐧𝐳𝐣𝐚 𝐩𝐫𝐳𝐞𝐝𝐩𝐫𝐞𝐦𝐢𝐞𝐫𝐨𝐰𝐚🌻
„Lupo” to pierwsza z książek Belli di Corte, jaką miałam okazję czytać i pewnie nie ostatnia. ☺️
Dużym plusem był sam wstęp, w którym autorka wytłumaczyła wszystkie koligacje klanów władających Nowym Jorkiem, o których możemy przeczytać w jej powieściach. Przyznam, że później wracałam do tego mini-drzewa genealogicznego, co było bardzo przydatne, aby nie zapomnieć kto jest czyim wujkiem, ojcem, synem i aby nie zgubić się w czasie. 😉
Co do samej historii, to całkiem mi się spodobała. Była pełna tajemnic, romantyzmu, niebezpieczeństwa, zemsty, smutku, radości i -przede wszystkim- miłości. ♥️
Cała paleta uczuć schowana w tych dwojgu bohaterach, których losy zostały złączone już wiele lat temu…
Lupo i Mariposa.
Wilk i Motyl.
Vittorio i Marietta.
Tyle imion, tak zawiła historia, a jednak te dwie osoby przez cały czas książki czują się sobie dziwnie bliskie.
Kiedy Capo spotkał biedną dziewczynę pod jego restauracją, nie od razu rozpoznał w niej 5-letnią dziewczynkę kochającą kolor „nebeski” i motyle. Jednak kiedy trafiła do klubu, już wiedział, jak z nią postąpi. ☺️
Mari przeszła tyle, że była gotowa oddać wszystko za kawałek steka. Czemu miałaby nie przyjąć dziwnej propozycji od przystojnego „garniaka” o przenikliwym spojrzeniu?🤷🏼♀️
Ich zaaranżowane (przez nich samych) małżeństwo okaże się świetnie działającym układem.
Nie będzie tutaj nieporozumień, oboje będą o siebie nawzajem dbać, robić sobie przyjemności, będą sobie wierni i otwarci na chemię, która jest między nimi wyczuwalna od pierwszego spotkania. 💥
Jednak czy istnieje coś takiego, jak idealny małżeński układ? 🤔
Nie, jeśli w drogę wejdą uczucia…
To miłość, według obserwacji Capo, niszczy wszystko.
Największą zaś wartością jest lojalność, której brakuje jego byłej rodzinie. 😡Przez nich żyje niczym duch, ale kiedy już powstanie ze zmarłych, nic i nikt go nie powstrzyma przed dokonaniem zemsty.
Zostanie królem, a u jego boku stała będzie najpiękniejsza królowa świata.
„Lupo” jest książką pełną symboliki, każde słowo, imię ma znaczenie i nic nie jest tu przypadkowe- to duży plus.
Postać Mari bardzo mi się spodobała. Jej dwoista osobowość - dziecko ukryte w ciele kobiety, naiwność połączona z odwagą, radość życia nie złamana przez wszelakie cierpienie, życzliwość i skromność zarówno przed, jak i po napotkaniu Lupo - to wszystko sprawia, że jej kreacja wydaje się kompletna, pełna, złożona, ale spójna.
Jeśli chodzi o Amadeo, Vittorio, Capo, Lupo, czy Maca, mimo wielu imion, pozostał niezmieniony. Nadal jest piękny, mądry, brutalny i pamiętliwy. Nadal jedyne czego chce, to chronienia swojego cudownego Motylka i wyjścia z podziemia. Odkryje jednak w sobie serce- serce żyjące i bijące, z każdym dniem coraz mocniej. Być może chwilami aż za mocno, ale cóż ta miłość robi z ludźmi!
Przyjemna lektura, chociaż mam nieodparte wrażenie, że w oryginale musiała brzmieć lepiej. Nie podobało mi się kilka wyborów translatorskich, zdarzały się też powtórzenia, a zdania były nienaturalnie krótkie, ale nie znam oryginału, więc nie jestem w stanie stwierdzić czy to wina autorki, czy tłumaczki/korekty.
Niemniej jednak z przyjemnością przeczytam tom o Cashu! Już tutaj ta postać wydała się interesująca, a jego wybranka tym bardziej!
7/10