Parę tygodni temu przeczytałam powieść Ałbeny Grabowskiej "Coraz mniej olśnień" i książka ta mnie zachwyciła. Do dnia dzisiejszego jestem pod jej silnym wrażeniem, a po lekturze od razu jej autorka trafiła na listę moich ulubionych polskich pisarzy. Dlatego też jak otrzymałam powieść "Lot nisko nad ziemią", to wiedziałam, że się nie zawiodę i książka spełni wszelkie moje oczekiwania. I rzeczywiście – trudno jest się od niej oderwać, a w czasie czytania targały mną emocje często powodujące przyspieszone bicie serca.
Cóż takiego zaserwowała nam nasza pisząca pani doktor neurolog?
Tym razem jest to historia Weroniki, dziewczyny wychowanej w czasach jeszcze PRL-u w dość toksycznej rodzinie. Ojciec Weroniki uważał, że nie należy wychodzić przed szereg, nie należy się w żaden sposób wyróżniać. Trzeba być po prostu przeciętniakiem, szarakiem, takim jak on. Matka, krawcowa, nieumiejąca szyć i dlatego pracująca w szkolnej stołówce, była prostą, niezbyt myślącą kobietą, ślepo ufającą mężowi i nie przejawiającą głębszych uczuć w stosunku do córki. Czy wychowując się w takim środowisku można wznieść się ponad przeciętność? Okazuje się, że tak – trzeba tego tylko mocno chcieć. Choć Weronika była uczona od małego dziecka, że ma się niczym nie wyróżniać, ma przez życie przechodzić niezauważona przez innych, to jednak potrafiła w momencie, gdy ważyła się jej przyszłość przeciwstawić się rodzicom, a właściwie odpowiednio ich zmanipulować i postawić na swoim. Chodziło tu o wybór szkoły ponadpodstawowej i późniejszego życia zawodowego Weroniki. Dziewczyna skończyła liceum ogólnokształcące, mimo że ojciec uważał, iż najlepsze dla niej byłoby liceum kolejowe i spełniła swoje marzenie. Została wychowawczynią w przedszkolu. I to nie przeciętną! Ale ubóstwianą przez dzieci, chwaloną przez rodziców i docenianą przez dyrekcję. I właśnie w przedszkolu poznała Sławka, swojego przyszłego męża. Ta znajomość zmieniła wszystko – dała jej radość z życia, szczęście i bezgraniczną miłość. Wydawać by się mogło, że Weronika i Sławek stworzyli idealne małżeństwo, ale… Niestety jest zawsze jakieś ale. W tym wypadku pierwsze problemy miedzy małżonkami zaczęły się pojawiać, jak okazało się, że Weronika nie może mieć dzieci.
"Jeszcze kilka miesięcy takiego życia zniszczyłoby nas z kretesem. Życia w rytm dni, z notatnikiem, kiedy należy się powstrzymać od seksu, kiedy kochać, kiedy brać pigułki i maskować opuchliznę rajstopami przeciwżylakowymi". /1
A potem stało się najgorsze… Sławek opuścił Weronikę na zawsze. Zmarł po wypadku, potrącony na pasach przez pijanego kierowcę. Jak z tym wszystkim poradzi sobie Weronika? Czy będzie potrafiła otrząsnąć się po śmierci Sławka i wrócić do żywych i normalnego życia? Czy żałoba po ukochanym mężczyźnie przesłoni jej wszystko? Musicie koniecznie przeczytać powieść Ałbeny Grabowskiej, żeby poznać odpowiedzi na te pytania.
U Ałbeny nie możecie liczyć na lekturę lekką, łatwą i przyjemną, ale na pewno możecie się spodziewać mądrej, ciekawej, chwilami mrocznej, przejmującej opowieści. Opowieści, która zaskakuje swoją fabułą, kreacją bohaterów, a przede wszystkim zakończeniem. Opowieści nietuzinkowej i nie bójmy się tego powiedzieć, dla czytelników o nieco wyższych wymaganiach stawianych książce.
I choć pierwsza część powieści wydaje się w miarę lekka i łatwa – fabuła dość typowa, często spotykana we współczesnych obyczajówkach, nieco schematyczna, to część opisująca życie po śmierci Sławka już jest zupełnie inna. Autorka wprowadza nas w zagmatwane meandry duszy i umysłu ludzkiego. Powieść z prawie banalnej obyczajówki przeradza się w znakomitą, mroczną, targającą uczuciami i emocjami powieść psychologiczną. Przyznam się, że chwilami przypominała mi się atmosfera panująca w powieściach Dostojewskiego – tajemnicza, zadziwiająca, nieraz wręcz przerażająca.
Powoli zaczynam się przyzwyczajać do konstrukcji powieści, jaką stosuje Ałbena Grabowska, najpierw w miarę spokojny, obyczajowy, prawie banalny początek, z każdą przeczytaną kartką napięcie rośnie umiejętnie przez Autorkę stopniowane, aby na końcu osiągnąć apogeum, a nas zostawić w totalnym osłupieniu. Nauczona Olśnieniami , w których pisarka wywiodła mnie w pole jak pięcioletnie dziecko, starałam się czytać Lot… bardzo uważnie, analizując dokładnie wszystkie sytuacje, zdarzenia, zachowania. I co mi z tego przyszło? Nic, zupełnie nic! Na końcu przekonałam się, że i tak byłam przez cały czas wodzona za nos, a zakończenie całej opowieści mocno mnie zaskoczyło i zszokowało. Przyznaję, że nie spotkałam dotąd współczesnej polskiej pisarki, która potrafi tak skonstruować powieść i pozostawić mnie w takim osłupieniu. Swoją drogą muszę dość ciekawie wtedy wyglądać – z rozdziawionym pyszczydłem i wybałuszonymi ze zdumienia oczami.
Warto również zwrócić uwagę na logikę kształtowania fabuły powieści. Tutaj nic nie dzieje się przypadkowo. Każda akcja jest przemyślana w najdrobniejszych szczegółach, każda wprowadzana postać ma swoje miejsce w fabule i jest tam konieczna. I choć czytając powieść zastanawiałam się, po co Ałbena Grabowska nagle wprowadza całą plejadę postaci epizodycznych i wydawało mi się, że robi to niepotrzebnie, że gmatwa w ten sposób całą fabułę, że przesadza z ilością, ale nie… to było zamierzone i w 100% uzasadnione, tyle że my ten zamysł Autorki poznajemy dopiero w finale i tam możemy ten mistrzowski kunszt docenić.
Pozostaje jeszcze wspomnieć o realizmie powieści. Lot nisko nad ziemią jest prawdziwy aż do bólu, mimo że jest czystą fikcją literacką. Wszystko mogło zdarzyć się w rzeczywistości i miłość Weroniki i Sławka, i bezdzietność, i wypadek , i śmierć, i żałoba, i depresja po odejściu ukochanej osoby i w końcu reakcje umysłu Weroniki.
Prawdziwi są również bohaterowie. To nie żadne wymyślone, wyidealizowane postaci, ale ludzie z krwi i kości, tacy jak my, czy nasi przyjaciele lub znajomi. To ludzie, którzy czują, kochają, nienawidzą, przeżywają ból, strach przed samotnością i nieznanym. Ludzie, których lubimy lub podziwiamy, ale także tacy, których trudno jest nam zrozumieć i zaakceptować ich zachowanie. Jak to w życiu…
"Lot nisko nad ziemią" nie jest – jak już pisałam – łatwą lekturą. Trudno byłoby się w nią wczuć, wejść do środka, nie czytając jej powoli i uważnie. Tu liczy się każde słowo, każde zdanie, każdy akapit. Nie można przez nią „przelecieć” myśląc o niebieskich migdałach, bo wtedy niestety nie zrozumiemy całej głębi tej powieści. Jeśli natomiast skupimy się nad nią, to zapewnimy sobie takie emocje i refleksje jak przy rzadko której współczesnej książce.
Doskonała powieść obyczajowo-psychologiczna, mocna, zaskakująca i niepowtarzalna. POLECAM. Jej nie można nie poznać…
----------
1/Ałbena Grabowska "Lot nisko nad ziemią", Zwierciadło 2014, str.65-66
moja ocena: 9/10