Furia rodzi się w Sławie recenzja

Urokliwy kurort a tajemnica zamku

Autor: @maggie.p ·8 minut
2015-09-06
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Sława, czy raczej Schlesiersee, to miasteczko i kurort na Ziemi Lubuskiej, położone nad pięknym jeziorem Sławskim, zwanym również Morzem Śląskim. To tu w czasach II wojny światowej w zamku Haugwitzów swoją rezydencję miał minister spraw wewnętrznych Rzeszy Heinrich Himmler. To tu znajdował się również VII Oddział Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy. To tu trzymał swoje księgozbiory Reichführer SS; księgozbiory poświęcone okultyzmowi, procesom czarownic, czarnej magii i masonerii. To tu wreszcie umieścił akcję swojej najnowszej powieści „Furia rodzi się w Sławie” Krzysztof Koziołek.

Ostatnie dni sierpnia roku 1944. Powoli zbliża się koniec III Rzeszy, choć naziści nadal nie dają za wygraną i ciągle wierzą w wynalezienie cudownej broni, która pozwoli im przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W Sławie wypoczywają niemieccy żołnierze, którzy odnieśli rany walcząc na froncie; swój krótki dwudniowy niby-urlop spędza tu również asystent kryminalny policji z Głogowa Anton Habicht. Niestety, ma biedak pecha, bo nie jest mu dane nacieszyć się wolnymi dniami. W niedalekiej osadzie – Cegłówce, dokonano bowiem bestialskiego mordu na czternastoletniej córce polskich robotników przymusowych Stanisławie Derlizkiej. I właśnie Habicht, mimo braku doświadczenia, ma zająć się, wraz z szefem sławskiego posterunku żandarmerii Reinerem, wykryciem sprawcy morderstwa.
Gdyby nie to tragiczne wydarzenie, asystent kryminalny mógłby spędzić swój urlop zupełnie inaczej. Może podziwiałby codzienne marsze chłopców z Marine Hitlerjugend, którzy stacjonowali w Sławie i przygotowywali się tu do służenia ojczyźnie; może odwiedziłby plażę i tam zabawiłby się w ostatnie godziny swojego pobytu; może skorzystałby z rejsu „Potsdamem” po jeziorze, gdzie miałby możliwość poznać piękną hrabinę Franziskę von Hӓften, wdowę po hrabim Aleksandrze von Hӓften, który zginął na froncie wschodnim.
Habicht jednakże dostał wielką szansę od swojego przełożonego – miał pozostać w Sławie i kontynuować śledztwo. Czy uda mu się wykryć mordercę?
Sprawa wydaje się być bardzo ważna, bo swoje zainteresowanie nią okazał mieszkający w pałacu i kierujący pracami tajnej grupy „G” Sturmbannführer SS Carl Düchter. Trochę to dziwne, że wiadomość o śmierci prostej, polskiej robotnicy przymusowej dotarła aż tak wysoko, ale Habicht pochłonięty myślą o awansie, nie przejął się tym i nie wykazał zdziwienia.
Wkrótce sprawa komplikuje się, bo giną kolejne dziewczynki i do tego pochodzenia niemieckiego. Co łączy te morderstwa? Czy w Sławie działa seryjny zabójca? Jaki związek z dziewczynkami miał oficer SS rezydujący w zamku i zajmujący się zupełnie innymi problemami? Co robi w Sławie piękna hrabina Franziska? Zapraszam do lektury…

„Furia rodzi się w Sławie”, to jak nietrudno się domyślić kryminał, do tego utrzymujący się w tak popularnej ostatnio konwencji - kryminału retro. Spełnia on wszelkie wymagania stawiane powieściom z tego gatunku, a więc fabuła opiera się na zbrodniach, opisuje okoliczności, w jakich do nich doszło, przedstawia dochodzenie i ujawnia w końcu sprawcę. Do tego rzecz dzieje się w przeszłości – może niezbyt odległej, ale schyłek II wojny światowej jest bardzo lubianym przez czytelników okresem w historii - w położonym nad jeziorem kurorcie, gdzie spotyka się towarzystwo multikulturowe – prości żołnierze, młodzieńcy z Hitlerjugend, arystokracja, władze miasta, oficerowie SS, policja kryminalna, żandarmeria, robotnicy przymusowi, zwykli niemieccy obywatele miasta i wielu, wielu innych. Gdy dodamy jeszcze ciekawie skonstruowanego bohatera prowadzącego śledztwo, wyrazistego, niepokornego, nieco zagubionego, ambitnego, jakim jest Habicht i interesującą zagadkę kryminalną, z pewną dawką dekadencji, mistycyzmu i mrocznej tajemnicy, to otrzymamy przepis na kryminał retro w wykonaniu Krzysztofa Koziołka, urodzonego w 1978 mieszkającego w Nowej Soli, zielonogórzanina. Pan Krzysztof jest absolwentem politologii na Uniwersytecie Zielonogórskim, jednak zajął się nie polityką, lecz dziennikarstwem i pisarstwem. „Furia rodzi się w Sławie” to Jego dziewiąta powieść.
Zadebiutował w roku 2007 powieścią sensacyjną „Droga bez powrotu”, w 2009 wydał kryminał typu skandynawskiego „Święta tajemnica”, a w 2010 powieść sensacyjno-przygodową „Miecz zdrady”. Obie książki zostały nominowane do Lubuskiego Wawrzynu Literackiego, a za „Miecz zdrady” autor został zgłoszony do Paszportu Polityki 2010. W kolejnym roku p. Krzysztof otrzymał Lubuską Nagrodę Literacką dla najbardziej obiecującego lubuskiego pisarza i wydał kolejne książki – thriller „Premier musi zginąć” i „Trzy dni Sokoła”. Pozostałe tytuły pisarza to: „Bóg nie weźmie w tym udziału”, „Instrukcja 0066” i „Ława przysięgłych”.
W życiu prywatnym Krzysztof Koziołek pasjonuje się wędrówkami po górach, żużlem i serialem „Na południe”.

Nie wyczytałam tego w żadnej dostępnej w internecie notce biograficznej, ale Krzysztof Koziołek jest zapewne również pasjonatem historii, a już na pewno tej związanej z II wojną światową na terenach położonych w niedalekiej odległości od Zielonej Góry. To zainteresowanie tym okresem widać bowiem na każdej niemalże stronie Furii… . W fabułę powieści wpleciona jest tak olbrzymia ilość detali historycznych, że chwilami miałam wrażenie, że czytam jakiś bardzo interesujący podręcznik historii, z którego wiedzę można czerpać garściami. Przyznam się, że nie do końca potrafiłam odróżnić, co tak naprawdę jest tu fikcją, a co prawdą historyczną, szczególnie że historia ziemi lubuskiej nie jest moją mocną stroną. Dzięki „Furii…” miałam możliwość poznania bardzo barwnego fragmentu z dziejów Polski oraz atrakcyjne tereny, na których odbywa się cała akcja książki.
Sława nie jest już dla mnie miastem obcym. Sugestywne opisy kamieniczek, ulic, jadłodajni, jeziora, okolicznych gospodarstw, hoteli pomogły mi poznać ten wojenny kurort na tyle, że gdyby jakiś wehikuł czasu mnie tam przeniósł, to na pewno bym się nie zgubiła i od razu odnalazła szukane miejsce. Myślę, że nie byłoby też problemów z rozpoznaniem bohaterów powieści. Pisarz poświęcił bowiem sporo miejsca na scharakteryzowanie wyglądu zewnętrznego swoich postaci, a także cech wyróżniających ich od innych. Na pewno opisy okolicy oraz kreacja bohaterów – wielowymiarowych, barwnych, zróżnicowanych jest bardzo dużym atutem tego kryminału.

Jednakże w każdym kryminale najważniejszym elementem jest intryga kryminalna. Musi być interesująca, trzymać w napięciu, charakteryzować się licznymi, nieoczekiwanymi zwrotami akcji i zaskakującym zakończeniem. Jak to jest w przypadku „Furii…” ?
Pomysł na fabułę jest bardzo błyskotliwy i innowacyjny. Lubię kryminały, przeczytałam ich sporo w swoim życiu i jak do tej pory nie spotkałam się z taką koncepcją na intrygę kryminalną. Tajemnicze morderstwa, które w zasadzie niewiele miały ze sobą wspólnego; detektyw (w tej roli asystent kryminalny Anton Habicht) – człowiek bez doświadczenia, za którego nikt nie dałby nawet centa, a jednak potrafiący myśleć, dedukować i w końcu rozwiązać tę zagadkę. A wierzcie mi, nie należała ona do najłatwiejszych. Habicht dochodząc powoli do wykrycia mordercy, przeprowadził nas przez meandry różnych koncepcji i doprowadził do niekonwencjonalnego finału. Byłam zaskoczona, a to już na pewno dobrze świadczy o powieści kryminalnej. Ale… mimo wszystko czegoś mi zabrakło. Może odrobiny więcej napięcia – akcja toczy się niespiesznie, co doskonale charakteryzuje senne życie kurortu, ale nie do końca satysfakcjonuje czytelnika nastawionego na dynamiczny wątek kryminalny. Może wodzenia za nos i szerszego kręgu podejrzanych – pierwszy raz zdarzyło mi się, że nie typowałam zabójcy i nie dlatego, że było mi wszystko jedno, kto dokonał mordów, tylko po prostu zabrakło mi kandydata, którego mogłabym podejrzewać. A może po prostu kryminału w kryminale – „Furia rodzi się w Sławie” jest bowiem powieścią wielowątkową i oprócz intrygi kryminalnej spotykamy się tu również z wątkiem historycznym, szpiegowskim, romantycznym, obyczajowym, a nawet fantastycznym. Nie można zarzucić Autorowi, że nie potrafił powiązać tych historii w spójną całość, bo zrobił to perfekcyjnie. Niemniej jednak wydaje mi się, że większe skupienie się na części typowo kryminalnej uczyniłoby powieść bardziej atrakcyjną.

Mam również pewne zastrzeżenia do języka utworu. O ile narracja mnie zachwyciła, o tyle dialogi raziły mnie pewną dozą sztuczności. Styl narratora – niezależnego obserwatora wydarzeń jest rzeczowy, chwilami beznamiętny, chłodny, lakoniczny, kiedy indziej pełen emocji, entuzjastyczny, ożywiony, ale zawsze bezstronny. Autor nie ocenia, tylko przedstawia fakty – nam pozostawiając wyciąganie wniosków, analizę i interpretację. I tak poprowadzona narracja jest najbardziej przeze mnie w kryminałach lubiana. Trochę gorzej rzecz ma się z dialogami. Panował w nich lekki chaos i brak porządku, który prowadził do dezorientacji. Chwilami musiałam zastanawiać się, kto daną kwestię wygłosił, bo Autor tego wyraźnie nie zaznaczył. Utrudniało to zdecydowanie czytanie i zrozumienie utworu, zmuszało niejednokrotnie do powrotu do wcześniejszych kwestii i „wyliczenia”, kto daną myśl wygłasza. Brakowało mi zróżnicowania języka poszczególnych postaci oraz naturalności dialogów. Jest to na pewno pewien mankament powieści, ale nie zmienia to faktu, że i tak mam dużą ochotę na poznanie wcześniejszej twórczości pana Krzysztofa.
Na koniec chciałam zwrócić uwagę na piękne wydanie książki. Klimatyczna okładka utrzymana w tonacji sepii, z piękną kobietą na pierwszym planie i odbiciem w lustrze przedstawiającym nazistę o nieco zniekształconej twarzy i swastykach zamiast oczu. Robi to niesamowite, nieco przerażające wrażenie i od razu kojarzy się z problematyką utworu. Bardzo pomocna jest również mapka okolic znajdująca się na wewnętrznej stronie okładki, pozwalająca zorientować się w topografii terenu. Całość mocno przyciąga wzrok i wabi czytelnika.

Czy „Furia rodzi się w Sławie” jest mimo swoich mankamentów książką godną polecenia? Według mnie jak najbardziej. Polecam ją zarówno miłośnikom historii prawdziwej, jak i fikcji historycznej; miłośnikom kryminałów i opowieści niesamowitych; zainteresowanych okresem II wojny światowej oraz mrocznych tajemnic, jakie kryją się na polskiej ziemi. To lektura, która bawi, ale również dostarcza olbrzymiej wiedzy; lektura, która wciąga, zaciekawia i przenosi w świat rodem ze „Stawki większej niż życie”. Polecam !
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Furia rodzi się w Sławie
Furia rodzi się w Sławie
Krzysztof Koziołek
8.3/10
Cykl: Furia, tom 4

Sierpień 1944 roku, III Rzesza wyraźnie chyli się ku upadkowi. W Sławie, uzdrowisku położonym nad Śląskim Morzem, w ciszy i spokoju, z daleka od zmagań wojennych, kurują się niemieccy żołnierze ranni ...

Komentarze
Furia rodzi się w Sławie
Furia rodzi się w Sławie
Krzysztof Koziołek
8.3/10
Cykl: Furia, tom 4
Sierpień 1944 roku, III Rzesza wyraźnie chyli się ku upadkowi. W Sławie, uzdrowisku położonym nad Śląskim Morzem, w ciszy i spokoju, z daleka od zmagań wojennych, kurują się niemieccy żołnierze ranni ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Furia rodzi się w Sławie to powieść kryminalna w stylu retro, napisana przez pana Krzysztofa Koziołka. Po Imieniu Pani, Wzgórzu Piastów i Górze Synaj, (które przeczytałem wcześniej) autor zabiera nas...

@biegajacy_bibliotekarz @biegajacy_bibliotekarz

"Mundur należy zapinać do ostatniego guzika". Pewnie wielu z Was słyszało o tym, iż Hitler i jego najbliższy oraz zaufany współpracownik, czyli Himmler, interesowali się okultyzmem, czarną magią i i...

@WioletaSadowska @WioletaSadowska

Pozostałe recenzje @maggie.p

Córka czarownicy
Małgosia i demony przeszłości

Czy jakieś traumatyczne wydarzenie przeżyte w dzieciństwie, o którym za wszelką cenę staraliśmy się zapomnieć, może powrócić? Może zakłócić nasz spokój w już dojrzałym wi...

Recenzja książki Córka czarownicy
Stulecie Winnych. Ci, którzy walczyli
Winni - to my!

„Wspaniała opowieść o sile rodziny, o miłości i oddaniu” Kinga Preis [1] Twórczość Ałbeny Grabowskiej fascynuje, wzrusza, zaskakuje… Przekonałam się o tym nie po raz pier...

Recenzja książki Stulecie Winnych. Ci, którzy walczyli

Nowe recenzje

Krew
Od okropieństwa do okropieństwa
@almos:

Kolejny tom cyklu pruszkowskiego o komisarzu Bysiu bardzo jest powiązany z poprzednim, 'Aortą'; myślę, że trudno go czy...

Recenzja książki Krew
Zaśnieżeni
Zaśnieżeni
@meryluczyte...:

"Zaśnieżeni" Catherine Walsh to powieść, którą zaczęłam czytać w odpowiednim momencie i na pewno sprzyjające okolicznoś...

Recenzja książki Zaśnieżeni
Toksyczne układy
Toksyczne układy
@ladybird_czyta:

Kiedy najbliższym zagraża niebezpieczeństwo, człowiek jest w stanie zrobić absolutnie wszystko, by ich chronić. Zgodzis...

Recenzja książki Toksyczne układy
© 2007 - 2024 nakanapie.pl