Horror czytamy lub oglądamy po to żeby się bać, a horror idealny to taki, który sięga po nasze własne lęki. Ja już znalazłam. "Gałęziste" to powieść, której akcja dzieje się w niezbyt przyjaznym lesie. Niektórzy z was pomyślą, że absurdalne jak można bać się lasu. Ja wiem, że obcowanie z przyrodą, świeże powietrze, że nasze narodowe dobro, ale ja się w nim komfortowo nie czuje, a już szczególnie kiedy zaczyna zmierzchać.
Fabuła
Suwalszczyzna. Zbliżają się święta Wielkanocne. Karolina i Tomek, warszawiacy, przyjeżdżają spędzić tu urlop. Pomimo bardzo gościnnej gospodyni cały czas odczuwają niepokój. Nawiedzają ich straszne sny i trudne do wytłumaczenia lęki.
A las gęstnieje i zaciska wokół nich szczelny kordon...
Artur Urbanowicz serwuje nam pełną napięcia lekcję historii.
Historię, którą opowiada w "Gałęziste" oparł na ludzie, zwanym Jaćwingami, który zamieszkiwał tereny Suwalszczyzny w przeszłości. Nawiązał do ich historii, wierzeń i rytuałów. Do kultury, która była mocno związana z naturą, a więc i z istotami natury. Boginki, topielice, demony... co skrywa gęsty, suwalski las?
Autorowi udało się wpisać, w obecnie bardzo modny, trend czerpania z lokalnej historii i tradycji, ale to nie koniec tematów na czasie w "Gałęziste".
Sporo miejsca w powieści zajmują rozważania na temat wiary, głównie w kontekście chrześcijaństwa, ale też padają pytania, co to w ogóle znaczy wierzyć. Już w tym momencie muszę wspomnieć o bardzo dobrym warsztacie autora. Bardzo naturalnie zestawił chrześcijaństwo, wierzenia, pogańskie i ateizm. Podczas czytania ma się wrażenie, że to wszystko wypłynęło przy okazji.
Trzeci modny temat to bycie eko.
Niby wszyscy wiemy, że o przyrodę trzeba dbać, ale różnie nam to wychodzi. A to ognisko z przyjaciółmi, a to piwko na spacerze z pieskiem, a kosza nie ma. A las pamięta...
"- To ja decyduję, kto stąd wychodzi, a kto nie. Dla was nie ma już żadnej nadziei. Nigdy się stąd nie wydostaniecie. Mógłbym was po prostu zabić, ale przygotowałem o wiele ciekawsze atrakcje. Dopiero teraz zacznie się prawdziwa zabawa! Zapraszam was i moich przyjaciół. Witajcie w mym zielonym królestwie!"[1]
Atmosfera
To jest bardzo mocny punk tej książki. Artur Urbanowicz potrafi zrobić ze zwykłej wizyty w toalecie mrożącą krew z żyłach wyprawę. Jak człowiek sobie logicznie wszystko przemyśli, to w większości scen nie dzieje się nic szczególnego. Skrzypiąca deska, gałąź uderzająca w okno, odgłos szeleszczących liści czy łamanych patyków w lesie, to są wszystko bardzo normalne dźwięki i wręcz dziwne by było gdyby ich brakowało. Z tych naturalnych zjawisk autor buduje bardzo mroczną atmosferę. Dla mnie te zwykłe sceny, gdzie do końca nie wiemy, czy boimy się zasadnie czy nie, były dużo bardziej straszne niż kiedy nadprzyrodzone siły pokazały swoją twarz.
Genialnym pomysłem było dodanie do książki ilustracji. Są bardzo klimatyczne i potęgują grozę. Podczas czytania miałam takie momenty, że byłam tak nakręcona, ze bałam się zerknąć na rysunek. I, żeby nie było wątpliwości, jest to komplement dla autora ilustracji.
Dzięki tak świetnie zbudowanej atmosferze udało się autorowi zwieść czytelnika. Tak jak asystentka magika, która wygina się i pląsa po scenie podczas występu, odwraca ona uwagę od tego co ważne. Chcemy logicznie przeanalizować wydarzenia, jednak kręci nam się w głowie i nie wiemy w co wierzyć, a w co nie. Mamy swoje przypuszczenia, ale kiedy przychodzi finał szczęki nam opadają z wrażenia.
Podsumowanie
W notatkach do tej recenzji zapisałam sobie, że kiedy zło się na nas uprze to nie odpuszcza. Zrobi wszystko, żeby nas osaczyć i wykorzystać do realizacji swoich celów. Jeżeli dla kogoś jest to zbyt pesymistyczny morał, to dodam, że czasami te cele bywają zbieżne.
Mam nadzieję, że udało mi się podsycić waszą ciekawość. Ja odkładam książkę na półkę, ale Arturze Urbanowiczu nie zapominam. Napisać książkę, która nie tylko wciąga, ale po jej zamknięciu czytelnik nie wiem czy zamknąć czy otworzyć oczy, to sztuka.
[1] Artur Urbanowicz, "Gałęziste", wyd. Vesper, Czerwonak 2019, s. 307.