„Pewien mądry filozof powiedział kiedyś: ‘Zmiany osobowe przypominają powolne, bolesne wymioty. Stanowią czynność ohydną i zawstydzającą, jednak przynoszą ulgę i na swój sposób odświeżają (zwłaszcza po zakończeniu tej czynności)’. O ile dobrze pamiętam, maksyma ta pochodzi ze starożytności. Nie wiem, czy przypadkiem autorowi nie chodziło o metaforyczne rzygi – sam więcej czasu poświęcam sprzątaniu w toalecie niż wymiotowaniu w niej. Jedno wydaje mi się natomiast pewne. Otóż osoba, którą pozostawiasz za sobą, oraz tą, którą masz się stać, początkowo nie pasują do siebie, zupełnie jak pierwsze, koślawe litery stawiane na papierze przez uczącego się pisać. Z czasem ręka przyzwyczaja się do tej czynności. Podobnie człowiek przyzwyczaja się do zmiany.”
Alan Cole zmienił w swoim życiu dużo rzeczy: sprzeciwił się swojemu bratu i apodyktycznemu ojcu, wyznał swoją orientację seksualną w szkole. Nie wyznał jednak prawdy swoim rodzicom. Czy Alan w końcu odważy się, aby rodzice poznali prawdę o nim? I jedno zostało niezmienne. Jego największy wróg Ron nie daje o sobie zapomnieć. Alan na szczęście ma wsparcie u swoich przyjaciół Zacka i Madisona. Bohater stawia czoła wszystkim niepowodzeniom i próbuje zawalczyć o swoje artystyczne marzenia. Tylko jest jeden mały problem, aby je spełnić musi iść na szkolną potańcówkę z dziewczyną June Harrison. Nie dość, że Alan nie potrafi tańczyć to jeszcze nie lubi dziewczyn. W tam czasie wolałby poznać lepiej nowego chłopaka. Jednak może ta jedna noc odmieni całe życie bohatera i będzie to krok milowy do pełnej samoakceptacji?
„Alan Cole nie tańczy” to kontynuacja „Alan Cole nie jest tchórzem”. Obie książki są wydane w podobnym stylu i na pewno zachwycą wielu czytelników. Uwielbiam takie powieści młodzieżowe, które nie należą do ciężkich i nudnych. Tutaj do tego mamy nie za wiele stron, bo tylko dwieście siedemdziesiąt. Rozdziały należą do dosyć krótkich i napisanych rzeczowo, bez żadnych zbędnych informacji. Książka może wydawać się zwykłą młodzieżówką, ale to jakie emocje w nas wyzwala, nie zapomnę na długo.
Eric Bell ukończył Robert E. Collins College na Indiana University of Pennsylvania, ze stopniem z psychologii i anglistyki. Pewnego dnia odkrył, jak wielką przyjemność sprawia mu opowiadanie historii – wtedy rozpoczął swoją przygodę z pisarstwem. Kiedy nie pisze książek dla młodzieży, odkrywa uroki pracy copywritera. Autor bardzo pięknie przedstawił reakcję rówieśników czy dorosłych osób, na to jak postrzegają osobę o innej orientacji seksualnej. Jak możemy zauważyć przyznanie się takie osoby nie zawsze jest proste i przyjemne. Coraz więcej osób ma z tego tytułu problemy czy to w szkole, czy w pracy, w domu. Bell w „Alan Cole nie tańczy” przekazał wiele ważnych treści. Pokazał walkę ze strachem, proces jaki zachodzi w człowieku, kiedy przychodzi mu się zmierzyć z taką sytuacją czy reagowaniu miłością na zło, nienawiść, które dzieję się w życiu bohatera.
Historia Alana na pewno daje do myślenia i głębszych refleksji. Nie jest to łatwa książka. Moim zdaniem, kiedy już postanowimy, że chcemy ją przeczytać róbmy to z dużą wnikliwością i przygotujmy się na dawkę różnych emocji, od radości aż do złości. Mimo tego, że nie czytałam pierwszej części to w niczym nie przeszkadza. Teraz po skończonej lekturze chętnie sięgnę po pierwszą część i poznam wcześniejsze losy naszych bohaterów.