Znacie dylogie Winter Love i Lies , Martyny Keller ?
Czytałam obie i ta druga szczególnie przypadła mi do gustu.
Ale obie mają dość istotne znaczenie, jeśli chcecie chwycić za najnowszą historię napisaną przez autorkę - Artists. Co prawda z pewnością i bez ich znajomości odnajdziecie się w “Love me, my dear” ale ja, znając wspomniane książki, przeżywałam tę szczególnie mocno i jestem pewna, że autorka rozorała dosłownie, rany po Lies jakie myślałam, że wykurowałam. Nie spodziewałam się tego zupełnie…
Każdy z nas ma jakieś marzenia, cele , pragnienia. Dream Callahan marzyła o tym by dostać się do prestiżowej akademii założonej przez Rhodesa Cavingtona, który to sam w sobie jest takim ucieleśnieniem osiągniętego sukcesu. Mężczyzna z ogromnym talentem, założyciel uczelni, właściciel wielu galerii, w których wystawiane są jego dzieła. Już nie maluje plakatówkami na ścianach…
Tak, właśnie jeśli czytaliście Lies to mamy tu już dorosłego, a dawniej małego, chronionego przed mrokiem Bronxu, Rhodesa, który pod opieką Willarda, po tym jak stracili swój promyczek nadziei, uciekli szukając lepszego życia.
Jednak można odnieść wrażenie, że choć niezaprzeczalnie Rhodes odniósł sukces, stał się sławnym artystą, człowiekiem niesamowicie bogatym i szanowanym, to mimo to, nie jest szczęśliwy. Uśmiech niezwykle rzadko gości na jego twarzy. Czy przeszłość aż takie rysy zostawiła na jego duszy ?
Wiódł spokojne, ułożone, stabilne życie, dopóki nie zobaczył jak Dream …tańczy przy latarni. Postanawia z miejsca usunąć ją z uczelni mimo, że nawet nie zdążyła zacząć nauki. Ale jednak do tego nie doszło, udało jej się odwlec swego rodzaju egzekucję. Na jak długo ? Dream wychodzi z gabinetu dyrektora ze świadomością, że tym razem jej się upiekło, ale zarazem mężczyzna uwziął się na nią i nawet nie ma zamiaru tego ukrywać. Będzie tylko czekał aż powinie jej się noga.
Można by przypuszczać, że skoro Dream tak bardzo chce kształcić się na tej uczelni, będzie od tej pory wzorową uczennicą. Jednak kłopoty to jej specjalność, a że ma problemy z trzymaniem języka za zębami i kontrolowaniem sarkastycznych komentarzy, nie da się nie dostrzec. Szokujące jest jednak jak z każdą kolejną ich pyskówką, granice dyrektora ewidentnie się przesuwają. Daje kolejne kary aczkolwiek…toleruje coraz więcej ?
Ta książka to wręcz synonim hate - love. Uczta dla wielbicieli tego wątku. Sympatycy age gap też ją pokochają bez reszty. Bohaterowie nienawidzą się, oj bardzo! Gardzą sobą, nie przeoczą okazji by sobie dogryźć ale zarazem…coraz więcej czerpią z tego przyjemności, satysfakcji i udają, że nie dostrzegają zmian jakie zachodzą w tej relacji. Jejuuuu jak tu czuć chemię ! Mało jest książek, w których czuć ją aż tak bardzo. Aż ociekają nią kolejne strony. I można się wyrzekać jak żaba błota, można udawać, trzymać uczucia na wodzy, ale jak długo ? Z pożądaniem ciężko walczyć.
Ale choć to książka przy której w pierwszej połowie notorycznie wybuchałam śmiechem, tak później robi się tak sentymentalnie , melancholijnie i …Pamiętając emocje z Lies i wracając do nich, do wspomnień, do poczucia straty jaka dotknęła Covingtonów, wiele stron czytałam mając łzy w oczach. I nie tylko dlatego.
To książka z wątkiem zakazanego uczucia. I choć wkraczając w tę relację, decydując się na zmianę charakteru ich znajomości, byli pełni ostrożności ale też entuzjazmu, wiary, że wszystko się ułoży, wręcz naiwni patrząc na przyszłość przez różowe okulary, tak naprawdę nie dostrzegali wielu problemów jakie mogą stanąć na ich drodze. Ale to, że MOGĄ, nie znaczy, żę MUSZĄ. Czy w porę dostrzegą tę różnicę ? Czy nie mają szans na szczęśliwe zakończenie ?
Sprawdźcie sami.
Powiem Wam, że już w tym roku niejedna książka mnie zachwyciła. Ale choć już pokochałam taką brudną i okrutną stronę twórczości Martyny, tak ta książka jest wg mnie jeszcze lepsza. To było cudowne pod każdym względem ! Każdy wątek, wszystkie emocje, targające bohaterami wątpliwości, “życzliwi” bohaterowie pomagający otworzyć oczy na …pewne kwestie… Perfekcja ! I to jak trzy dylogie ładnie zostały ze sobą splecione po prostu podziwiam.
Jestem pod wrażeniem tego jak autorka, co do której początkowo byłam niepewna, bo Winters Love nie do końca było w moim stylu, jednak zachwyciła mnie swoimi kolejnymi książkami. Każdą inaczej, bo jej historie są takie od siebie inne, nie idzie schematami, każdy bohater jest totalnie inny. Ale nawet takiego sztywnego dyrektora mającego zadatki na dyktatora, można bez reszty tu pokochać.
Koniecznie znajdźcie miejsce na swojej półce na tę książkę i w serduchu dla tych bohaterów. Polecam gorąco.
I dziękuję za egzemplarz do recenzji. Czekam bez grama cierpliwości na “Hate Me, My Dear”.