Książkę kupiłam bezpośrednio od samego autora na XV Targach Książki w Krakowie. Pan Adam Mekla wydał mi się od razu sympatyczną osobą. Nie było przy nim tłumów, dlatego tez zrobiło mi się go troszkę żal, bo książka wcale nie musiała być zła. Na początku sprawdziłam opis z tylnej strony książki ;) ale jeszcze, jak mam również w zwyczaju, zajrzałam do środka. A tam... miła niespodzianka, natrafiłam na parę wierszy. Od razu pomyślałam, że musiały być napisane przez wrażliwą osobę, aczkolwiek nie były to najwyższe loty. Muszę przyznać, że spodobało mi się to. Zastrzegam tylko, że książki wcale nie kupiłam jedynie w celu sprawienia przyjemności młodemu i przystojnemu autorowi. Dodam tylko, że to jego debiut.
Historia przedstawia poszukiwania prawdziwego uczucia przez młodego chłopaka, który zaczyna pierwszą w swym życiu pracę. Jest wraz z nowo poznaną Ann animatorem w szpitalu. Już wtedy nie jest w stanie otrząsnąć się z zafascynowania nieznajomą znad morza. Nie rozpraszają go jednakże wspomnienia o pięknej dziewczynie podczas pracy, gdzie oddaje się w całości małym pacjentom. Skupia się na dziecku i prędzej czy później znajduje do niego drogę. Wygłupia się, umie odgrywać teatrzyki, opowiadać bajki, ale również jest w stanie milczeć gdy tego właśnie potrzeba, co nie jest wcale takie prosty, jakby się mogło zdawać.
Bohaterowie książki wymieniają się między sobą swoim spojrzeniem na świat, uczucia czy życie w szerokim słowa tego znaczeniu. Chłopak dzięki temu dojrzewa. Pewne rzeczy przyjmuje, a inne, z którymi nie może się zgodzić, od razu odrzuca. Koniec książki odrobinę zaskakuje i daje do myślenia. Po przeczytaniu całości próbowałam sobie odpowiedzieć na pytania, pojawiające mi się w głowie. Kim właściwie była dziewczyna, z którą oglądał niebo? Czy znalazł i przeżył prawdziwą miłość, czyli taką o jakiej marzył? I główna niewiadoma: czy Adam Mekla napisał tą książkę na podstawie własnych przeżyć?
W książce urzekła mnie bajka opowiadana chorej dziewczynce. Uwielbiam mądre opowiadania dla dzieci. Można powiedzieć, że mam bzika na tym punkcie, napisałam pracę magisterską na temat wpływu czytania dzieciom baśni. Nie napiszę, że jestem specjalistką, ale liznęłam temat i mogę z całą odpowiedzialnością napisać, że to była dobrze skonstruowana opowieść. Między innymi dlatego, iż główny bohater zostawił niedosyt Chloe oraz mi.
Ciekawą oraz co ważne, integralną częścią książki są wiersze napisane przez pana Meklę. Wiem, że jest ich autorem, bo sama go spytałam, podczas kupowania książki. Wiersze uzupełniają opowieść nie tylko o pewne informacje, ale również wlewają sporo emocji i wrażliwości Bez nich książka by wiele straciła. Do tego mają funkcję tożsamą z akapitami - naturalnie dzielą opowiadanie na rozdziały.
Narrator jest pierwszoosobowy co było w tym przypadku męczące. Nie znajdziemy w tej książce za wiele opisów, forma przypomina pamiętnik.
Nie podoba mi się okładka. Cała kompozycja jest zła, niezrozumiała jest też dla mnie ta cała zabawa Photoshopem. Kolorystyka jest do przyjęcia, ale bardziej by pasowały jaśniejsze barwy. Patrząc na okładkę i widząc ciemne niebo, ma się wrażenie, że lada chwila rozpęta się burza. Ewentualnie może przyjść też noc, aczkolwiek taka, która nie zapowiada niczego dobrego.
Książkę polecam osobom wrażliwym, trochę nostalgicznym oraz czytelnikom, którzy lubią proste acz niezwykłe opowieści.