Miejsce akcji: Lubeka - miasto hanzeatyckie, wchodzące w skład Cesarstwa Niemieckiego na prawach samodzielnego landu.
Czas akcji: koniec XVII i połowa XIX wieku.
Bohaterowie: przedstawiciele wielkich rodów kupieckich, oligarchia tamtych czasów - w szczególności rodzina Buddenbrooków.
Czytając "Buddenbrooków" i zdając sobie sprawę, że dom przy Mengstraße 4 w Lubece był rodzinnym domem Henryka i Tomasza Mannów, zastanawiałem się, ile w tej powieści ukrytych jest wątków autobiograficznych... Zresztą, oczywistych zbieżności jest o wiele więcej - imię Tomasz, nowy dom przy Beckergrube 52, itd.
Za czasów tak zwanej "komuny" recenzje "Buddenbrooków" mówiły o wadach i słabościach burżuazji, o ich pozornym lekceważeniu szlachetnie urodzonych, których jednocześnie tak bardzo pragnęli naśladować, o konformizmie i sztuczności postaw zorientowanych na jeden tylko cel: świetność firmy. I to wszystko jest prawdą, takie treści niewątpliwie są w powieści obecne, ale czy tylko one?
Jak bardzo etos pracy budowany od podstaw właśnie w tamtych czasach i miejscach, przyczynił się do pozycji gospodarczej dzisiejszych Niemiec?
Krytykować łatwo, ale warto przy tym pamiętać, że krytyka przeszłości świadczy też o teraźniejszości.
„Buddenbrookowie” to historia czterech pokoleń tego kupieckiego rodu w czasach, w których o wartości mężczyzny świadczyła praca od rana do wieczora w kupieckim kantorze oraz nienaganna postawa moralna – tak, jak ja sobie wtedy wyobrażano.
Wiele obecnych zachowań społecznych, choćby zakres i sposób komunikacji z bliskimi, wtedy uważany byłby za skandaliczną obrazę moralności, a może nawet grubą nieprzyzwoitość i zwyczajny brak wychowania. Jednak krytyka tego stanu rzeczy świadczy zarówno o tamtych ludziach, jak i o nas. Tak po prostu było, a Mann opisuje ówczesne życie z fantastycznym realizmem, a nawet naturalizmem.
„Buddenbrookowie” to dzieje upadku rodziny, to fakt. Faktem jest też, że upadek ten następował w czasie, gdy inne rody zdobywały uznanie i powszechny szacunek. Cóż więc się stało i dlaczego?
Degrengolada rodu najbardziej widoczna jest w czasach i w osobie Tomasza Buddenbrooka – zdobywa on właściwie wszystko, co jest możliwe do zdobycia. Jest właścicielem, jeśli nie największej, to jednej z największych firm. Zostaje mianowany konsulem. Ma piękny nowy dom i wspaniałą żonę. I jednocześnie nie ma już zupełnie nic, o co mógłby walczyć.
Na ile ta okoliczność miała wpływ na jego upadek?
Może się to wydawać nieprawdopodobne, ale powieść „Buddenbrookowie” jest nieco inna dziś niż 20 lat temu. I choćby dlatego warto ją (znów) przeczytać.