Tomasz Maćkowiak "Byłam katolickim księdzem", Historia Ludmily Javorovej, kobiety wyświęconej w Czechach,
" Dziś Kościół, choć ma KLUCZE, to jednak nie otwiera, ale dzwoni nimi jak dozorca w więzieniu." Nie mogłam nie przytoczyć jakże nadal aktualnych, choć zmieniły się czasy i kontekst polityczny, słów Felixa Marii Davídka, biskupa, który wyświęcił ponad pięćdziesiąt lat temu na księdza kobietę, Czeszkę –Ludmilę Javorovą.
Kościół katolicki w Czechach różni się bardzo od tego w Polsce. Był w czasach komunistycznych dużo bardziej prześladowany, w wielu miejscach musiał zejść do podziemia, a i wiernych miał w tamtych czasach dużo mniej niż polski. W dodatku od polskiego odróżnia go do dziś mniejsza instytucjonalizacja oraz bycie bliżej wiernych.
Kilka lat temu czytałam książkę Markéty Zahradníkovej "Bóg nie jest automatem do kawy" wydaną przez @dowodynaistnienie, o pracującym wiele już lat na terenie Czech polskim księdzu Zbigniewie Czendliku, którą z resztą bardzo polecam. Człowieku otwartym, charyzmatycznym, mającym zawsze czas dla swoich wiernych, od wielu lat żyjącym w kraju, gdzie brakuje księży.
To ona poniekąd rozbudziła we mnie zainteresowanie tematem. Kiedy więc otrzymałam możliwość przeczytania "Byłam katolickim księdzem", nie zastanawiałam się długo, mając nawet bardziej nadzieję na rozwinięcie tematyki roli Kościoła katolickiego w Czechosłowacji czasów komunizmu niż na poszukiwanie sensacji związanej z wyświęceniem kobiety na księdza. Dlaczego to w ogóle nastąpiło? Kto za tym stał? Jak odebrali to ówcześni wierni? I wreszcie, jak zareagowali na to po latach hierarchowie kościelni?
Żeby dobrze zrozumieć, dlaczego mogło dojść do wyświęceniem kobiety na księdza w Kościele katolickim należy zagłębić się w historię Czechosłowacji, szczególnie tej już po II wojnie światowej, kiedy to polityczne represje, które dosięgły Kościół, a wielu księży zmusiły do współpracy z państwem, spowodowały, że w wyniku spontanicznego procesu, duchowni zaczęli tworzyć tajne, niejednolite struktury. Wśród takich duchownych był więziony przez klikanaście lat biskup Davídek. Postać, której sporo miejsca zostawia w książce autor, ksiądz, który święcenia kapłańskie dawał żonatym mężczyznom, który wyświęcił również w 1970 toku Ludmilę Javorovą.
"Byłam katolickim księdzem" to opowieść oparta głównie na spisanej kilka lat wcześniej rozmowie z Ludmilą, która niestety nie udziela więcej wywiadów i, poza wymianą kilku zdań podczas przypadkowych spotkań, nie chciała też rozmawiać z autorem. Szkoda zatem, że jej wspomnienia otrzymujemy w odpowiedziach na zadane już wcześniej przez kogoś innego pytania. Że autor nie otrzymał możliwości postawienia swoich. Nie można również o nic zapytać już biskupa Davídka, bo ten zmarł jeszcze w czasach, kiedy za zbytnią dociekliwość groziły jeszcze represje. To, pomimo niezwykle ciekawego i nadal nie do końca opisanego przez historyków, również kościelnych, zjawiska, powoduje, że podczas lektury odczuwa się narracyjny brak pierwszoplanowych bohaterów, którzy mogliby powiedzieć więcej. Jest on jeszcze bardziej widoczny, ponieważ śladowe są również świadectwa osób, które w ramach struktur podziemnego Kościoła, pełniły duchowną posługę bądź były w tamtych czasach wiernymi, świadkami wydarzeń, ofiarami represji, osobami, które pomimo grożących im kar, decydowały się na potajemne jednoczenie się.
Mimo to temat jest niezwykle ciekawy. Tym bardziej, że struktury podziemnego Kościoła w Czechach istnieją do dziś. Przetrwały przez tyle lat, zbudowane w końcu na silnych podwalinach wspólnoty a nie schierarchizowanej instytucji.