Ameryka powoli przestaje być krajem, w którym remedium - zabieg uwalniający od choroby, jaką jest miłość - zapewnia ład, porządek i bezpieczeństwo. Rząd nie może już dłużej utrzymywać, że Odmieńcy, czyli osoby, które z własnej woli chcą poddawać się wpływowi amor deliria nervosa, nie istnieją, ponieważ na każdym kroku wzrastający ruch oporu wywołuje zamieszki. Głusza zaczyna być patrolowana przez porządkowych, którzy sieją zniszczenie, chcąc pozbyć się zagrożenia. Ale czy wyleczeni poradzą sobie z Odmieńcami, których jest coraz więcej, także wśród zwykłych obywateli miast? Czy dojdzie do buntu na skalę całego kraju? I czy mury wreszcie runą?
“To jest ryzyko, ale zarazem piękno życia bez remedium. Ścieżka, którą idziemy, jest dzika i splątana, nic nigdy nie jest proste. (...) Chcieliśmy móc kochać bez przeszkód. Chcieliśmy mieć wolność wyboru Teraz więc musimy o to walczyć.”
Lena nie jest już tą samą dziewczyną, którą była, mieszkając w Portland. Od czasu ucieczki do Głuszy przeszła ogromną metamorfozę. Tygodnie spędzone na koczowaniu w dziczy, czasem bez jedzenia i wody, ciągła ucieczka przed zagrożeniem, nawet tam, w wolnych strefach - to wszystko odcisnęło na dziewczynie swoje piętno. Stała się silniejsza i twardsza, owszem, ale czy to właśnie miało na nią czekać w cudownym świecie bez ograniczeń? Czy tym właśnie miała być wolność - nieustającą walką o przetrwanie? Czy możliwość wyboru jest błogosławieństwem, skoro ludzie świadomie podejmują złe decyzje?
“To właśnie robią ludzie w tym chaotycznym świecie, świecie wolności i wyboru: odchodzą, kiedy chcą. Znikają, wracają, potem znowu znikają. A ty zostajesz z tym sam i musisz się jakoś pozbierać.”
Czas spędzony przez Lenę w Nowym Jorku, podczas misji ruchu oporu przeciwko AWD, wcale nie był czasem straconym. Decyzja Juliana o ucieczce do Głuszy wraz z dziewczyną, przez którą jego dotychczasowy świat stanął w płomieniach, znacząco wpłynęła na działania buntowników na obszarze całego kraju. Chłopak stał się symbolem walki w imię miłości, bo to w końcu ją wybrał. Był gotów na wszystko, aby tylko poznać smak uczucia, przez które ludzie wtrącani są do więzienia. Nie spodziewał się jednak, że przeszłość Leny wcale nie jest martwa. A przecież powinna być.
“Taka jest właśnie przeszłość: unosi się, potem osiada i gromadzi warstwami. Jeśli się straci czujność, pogrzebie cię. Po części po to właśnie stworzono remedium: dla oczyszczenia. Dzięki niemu przeszłość i związany z nią ból stają się odległe jak delikatna impresja na migoczącym szkle.”
Z jednej strony Julian - chłopak, który na nowo wzbudził w bohaterce miłość i nadzieję na lepsze jutro. Porzucił dla niej wszystko, w co wierzył, ponieważ wpadł w sidła tego nieprzewidywalnego uczucia. Z drugiej Alex, który powinien nie żyć, gdyż poświęcił się dla ukochanej, aby mogła uciec do świata bez ograniczeń. I zostaje jeszcze jedna sprawa - dokonanie wyboru, który w świecie poza murami jest konieczny. Ale czy to znaczy, że możliwy?
Myślę, że autorka postawiła Lenę w bardzo trudnej sytuacji. W końcu uczucie, jakim dziewczyna darzyła Aleksa jest niepodważalnie silne i prawdziwe. Jednak żyjąc w Głuszy należy odciąć się od tego, co miało miejsce “przed”, tym bardziej, że Lena wierzyła w śmierć ukochanego, co nie znaczy, że się z nią do końca pogodziła. Julian uratował ją przed autodestrukcją, a ona otworzyła mu oczy i stała się dla niego kimś, kto zdjął mu pęta - tak jak Alex w jej przypadku. Więź, która powstała między nią a chłopakiem z Głuszy jest wciąż silna, ale czy Alex jest nadal tą samą osobą, która była dla Leny całym światem?
Głusza, ruch oporu, próby zburzenia murów - to tylko część wojen, które muszą stoczyć bohaterowie. W “Requiem” możemy zobaczyć także drugą stronę medalu, czyli wszystkie “cudowne” aspekty życia osoby wyleczonej. A to wszystko dzięki rozdziałom napisanym z perspektywy Hany, najlepszej przyjaciółki Leny, która przyjęła remedium i wiedzie ułożone życie u boku narzeczonego, przyszłego burmistrza Portland. Tylko czy obietnice zabiegu zostaną spełnione? Czy życie osoby, której z pozoru nic nie brakuje, faktycznie jest szczęśliwe? A co, jeśli okaże się, że przyszły mąż, a nowy burmistrz, wcale nie jest prawym i szlachetnym człowiekiem, a do tego na wierzch wypłyną wyrzuty sumienia, które zaczną powoli zjadać od środka i zmuszać do rzeczy nieprzystających osobie wyleczonej? Hana musi stoczyć własną walkę z rzeczywistością, w której żyje, z ciągle powracającymi wspomnieniami oraz z osobą, jaką się stała. Jaki wpływ na wynik bitwy będzie miała nieoczekiwana konfrontacja z dawną bliską sercu przyjaciółką?
Ostatnia część trylogii mnie nie zawiodła. Autorka podołała wyzwaniu i napisała powieść dorównującą dwóm poprzednim częściom - pełną wartkiej akcji i nieprzewidywalnych wydarzeń, z którymi musieli zmierzyć się bohaterowie. Spodziewałam się, że mimo korzystnych dla nich sytuacji, książka i tak będzie przepełniona bólem, który zawsze jest gdzieś tam w tle, jeśli chodzi o antyutopię. I owszem, były momenty, w których bolało mnie serce, ale na szczęście nie przeważały. A całość skończyła się… Cóż, sprawdźcie sami!