Publikacja Stefanickiego przedstawia relacje z trzech pobytów autora w Tybecie z kilkuletnimi przerwami. Choć czasowo są to okresy obejmujące XXI wiek i dotyczące naocznego obserwowania rozwoju sytuacji tamtejszych rejonów, to autor często robi odniesienia do historii i tradycji narodowej, by tym lepiej oddać przemiany, jakim władze komunistyczne poddały Tybet. By dać wgląd w cały proces przemian społecznych i politycznych począwszy od natarcia Armii Ludowo-Wyzwoleńczej w połowie XX wieku, aż po współczesne realia rządzące Tybetem, pokrótce udaje mu się również przedstawić historyczne motywy i wątki przenikania się mongolskich, indyjskich czy chińskich wpływów na tybetańską egzystencję w minionych wiekach.
Autor nie skupia się tutaj wyłącznie na najlepszych rzeczach, ani też nie epatuje tym wszystkim, co negatywne w życiu Tybetańczyków. Ma świadomość, że Tybet to nie tylko błogosławiony buddyzm i oddawanie się medytacjom, a sami przewodnicy duchowi nie są ludźmi wyzbytymi grzechu. Zatem Stefanicki odwołując się do historii wcale nie pokazuje Tybetu jako jaśniejącej plamy uduchowionej ludności żyjącej w równości i poszanowaniu praw. Wyraźnie zadbał o to, by czytelnik sam mógł sobie wyrobić zdanie i zobaczyć ten kraj takim, jakim naprawdę był zanim Chińczycy zaczęli przeprowadzać w nim rewolucję kulturalną, jakże katastrofalną w skutkach dla edukacji i języka. Trzeba będzie wielu lat, by tybetański powrócił jako język wykładowy (co też nie potrwa długo). A jak wyglądała sytuacja w kraju przed maoistycznym przejęciem? Tybet był krajem, w którym panował 70 procentowy analfabetyzm, wieśniacy byli wykorzystywani w celu płacenia danin, gdzie duchowni nie opiekowali się ludnością, ani nie dbali o rozwój, bo było im na rękę utrzymywanie w ciemnocie poddanych ich woli. Feudalny ustrój na pewno nie zapewniał człowiekowi wolności, ani godnego życia. Śmiało można powiedzieć, iż Tybet w pierwszej połowie XX wieku przypominał kraj wyjęty z średniowiecznych ksiąg. O czymś takim czyta się dziś z myślą, iż działo się tak dawno, że to już nie prawda, a tu zyskuje nowy wymiar.
Komunistyczne Chiny przekroczenie granic nazwały "wyzwoleniem", zmieniając nieodwracalnie panujący system. Ta inwazja i zniszczyła niemogący się obronić kraj i zdołała go zreformować, gdzie wcześniej ze względu na zbyt silny opór kleru nie miał szans na tego typu manewry. Dziś stykamy się tam z szeroko pojętą manipulacją ze strony okupanta względem tybetańskiej historii. Zaciera się istniejące ślady świętości i religii buddyjskiej o kształcie tybetańskim, odnoszącym się do duchowości i przeobrażeń mentalnych, a nie jak to odbierają Chińczycy w ramach zbawienia cielesnego. Czytając kolejne rozdziały "Czerwonego Tybetu" ma się nieodparte wrażenie, iż to co najcenniejsze Tybetańczycy bezpowrotnie utracili. Już tylko starsze pokolenia będą pamiętać ten kraj takim, jakim był. Podobno wśród młodych nie spotyka się dziś nabożności, podążają za obcymi trendami. Zatem to co uważane za tradycyjne odchodzi powoli wraz ze starszymi pokoleniami.
Przez treść stale przewija się pytanie ile Tybet stracił, a ile zyskał przez chińską interwencję. Czy skala zniszczeń rodzimej kultury i religii może być powetowana przez - wprowadzany na siłę i pod stałą kontrolą zwierzchnika - rozwój kraju?
Tożsamość kulturowa i duchowa Tybetu jest sukcesywnie zabijana. Folklor zostaje zdeptany, a najlepszych przypadkach pomieszany z chińskimi naleciałościami. Już dziś masowa turystyka z Chin, budowanie tam, hydroelektrowni, eksploatacja lasów zaburza ekosystem, którego konsekwencją będzie tragedia w postaci masowych wylewów wód i trzęsień ziemi. A każdy, kto decyduje się na wymianie handlową z Chinami przykłada się jednocześnie do wyzysku i niszczenia środowiska naturalnego Tybetu.
"Czerwony Tybet" dostarcza wielu ciekawych informacji odnośnie, nie tylko bieżących stosunków jakie panują na linii z Chinami, ale informacji historycznych dotyczących sytuacji Tybetańczyków, strefy przejściowej utworzonej dla uchodźców w Nepalu oraz drugiej ojczyzny, jaką powoli dla Tybetańczyków stają się Indie. Pod uwagę wzięta jest też sytuacja gospodarcza i polityczna Nepalczyków i Indusów, będących niejako pod ostrzałem kontrolującej i wywierającej nań wpływy Republiki Chińskiej.
Nie miałam jeszcze do czynienia z tak bogato zaprezentowaną relacją z kraju, o którym pokutują głównie stereotypy. Nie byłam też świadoma pogarszającej się od lat sytuacji w Krainie Śniegu. Kraju, który staje się coraz bardziej izolowany przez Zachodem. Nie czyta się tego łatwo, ale uważam, ze to bardzo istotna lektura, obok której nie można przejść obojętnie.
Zdjęcia do książki:
http://stefanicki.eu/czerwony-tybet/zdjecia-do-ksiazki/