Zaledwie kilka dni po premierze książki „Cienie sukuba”, udało mi się z nią wygodnie rozsiąść i pogrążyć w lekturze. Jest to juz piąta cześć przygód Georginy, sukuba mieszkającego w Seattle. Mimo, że nie jestem wielbicielką tej serii, nie lubie przerywać rozpoczętego cyklu, przeważnie brne do samego końca.
Georgina jak zwykle wpada w kłopoty, i te miłosne, jak i nadprzyrodzone. Już poprzednie części pokazały, że nasz sukub ma do tego „szczęście”.
Niestety, czegoś mi w tej części brakowało. Niewątpliwym plusem jest fakt, że lepiej poznaje przeszłe życia Georginy, jej uczucia i myśli, co nie zmienia faktu, iż reszta akcji jest po prostu tłem.
Wciąż krążymy wkoło uczucia G. oraz Setha, pisarza, autora jej ukochanych książek, z którym niedane jest jej być. Tym razem Georgie daje się wrobić w pomoc przy ślubie Setha i swojej przyjaciółki – Maggie. Ale, niestety, nie wszystko idzie gładko. G. wpada w niemałe kłopoty, z których wyciągnąć może ją tylko lojalność i miłość bliskich jej osób, demonów, wampirów, ludzi i anioła. Nawet te decyzje mają swoje, i to okropne, konsekwencje, które zaskoczyły mnie pod sam koniec książki.
Jak już wspominałam, autorka tym razem uchyla nam rąbka tajemnicy, związanej z przeszłością Georginy. Dowiadujemy się, jakie okoliczności ukształtowały charakter i jej podejście do życia. I niewątpliwie, jest do dużym plusem tej części. Pośrednio, moja ciekawość dotycząca przeszłości Georgi, została zaspokojona, ale ja chce więcej! Czuje pewien niedosyt w tej kwestii, bo akurat te fragmenty w książce najbardziej mnie zaciekawiły.
Przy okazji, Mead serwuje nam rewelacje nt., Nyx i sennych wizji przyszłości, którymi raczyła G. w „Marzeniach Sukuba”. Ale wciąż nasuwa się pytanie – czy tym razem Georgina nie została oszukana? Nie widzi takiej przyszłości, o jakiej skrycie marzy? Uśmiech na moich ustach i chwile „rozmarzenia” wywoływało tylko sporadyczne pojawianie się współlokatora Georginy, Romana, którego R. Mead, znowu wprowadza w życie demonicy, i który po tej części przysporzył sobie moją pełną sympatie, co niestety nie mogę powiedzieć o jej ukochanym.
Cały czas boli mnie fakt, że autorka tak liniowo trzyma się uczucia Georginy i Setha. Nie przepadam za tą parą, momenty, kiedy tylko są razem wieją nudą. Nie umiem się przemóc, aby polubić właśnie tego bohatera. Jest za nudny, monotonny i bezbarwny dla Georginy. Wciąż skrycie liczę na jakiś przełom w jej życiu uczuciowym, który nie będzie miał nic wspólnego z Sethem.
Końcówka jak zwykle mnie zaskoczyła, i pomimo że książka nie powaliła mnie na kolana, chciałabym sięgnąć po następną część, aby dowiedzieć się, co tym razem w życiu sukuba może się namieszać. Autorka wiele wątków pozostawia otwartych, rozpoczyna też kolejne, które mam nadzieje, znajdą ciąg dalszy w kolejnych częściach.
Podsumowując, książka nie zrobiła na mnie tak piorunującego wrażenia, na jakie skrycie liczyłam. Czytało się ją bardzo szybko, i płynnie, na co przedkłada się na pewno, świetny styl autorki. Ale czy to wystarczyło, żeby przekonać mnie do sięgnięcia po tą pozycje raz jeszcze? Niestety nie. Cała seria jest dobra, ale moim zdaniem, nadaje się do przeczytania tylko raz. Nie jest to jakiś przełom w literaturze, do którego z chęcią kiedyś wrócę. Lubię sposób przedstawienia postaci, ukazania ich w różnym świetle, przecząc niejednokrotnie stereotypom, że wszystko może być tylko białe lub czarne. Pomimo tego, ksiązka jest przewidywalna