Gesa Schwartz jest pisarką niemieckiego pochodzenia, absolwentką filologii niemieckiej i filozofii. "Pieczęć Ognia" jest jej debiutancką powieścią, która jest pierwszym tomem dobrze zapowiadającej się trylogii.
"Grim. Pieczęć Ognia" od razu zwrócił moją uwagę. Gargulce, magia i Paryż to coś, co przyciąga czytelnika, a przynajmniej podziałało na mnie. Jak tylko zobaczyłam zapowiedź tej książki, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Gdy tylko trafiła w moje ręce, zachwyciła mnie swoją objętością - uwielbiam grube tomiszcza. Ale czy i w tym konkretnym przypadku byłam do końca tym zachwycona?
"- Skrzydlaty osioł [...]
- Nie każdego stać na Pegaza."[s. 89]
Grim jest kilkusetletnim Gargulcem, Cienioskrzydłym, który strzeże granicy pomiędzy światem ludzi a Innoświatem. Kiedy wieki temu na ludzi został rzucony Czar Zapomnienia, Innoistoty musiały nauczyć się żyć, bez ujawniania swojego istnienia ludziom. I wszystko biegłoby swoim naturalnym torem, gdyby pewnej nocy nie zobaczył, jak jego droga przyjaciółka Moira rozmawia z człowiekiem, Jakubem, co jest zakazane. Od tej jednej nocy wszystko się zaczyna. I nie będzie to tylko oznaczało przemiany dla Grima, ale dla każdego mieszkańca Ghorgonii - stolicy Innoistot.
Ta noc zmieni także całe życie Mii, ludzkiej dziewczyny, siostry Jakuba. Odkrywa ona całkiem nowy świat, o którym nie raz słyszała, jednak wierzyła, że są to tylko wymysły jej kochanego ojca. Jest ona bowiem, jak jej ojciec i brat, Hartydą - człowiekiem, który ma możliwość zobaczenia magicznych istot. Mia w bardzo krótkim czasie dowiaduje się wszystkiego o sobie i świecie istniejącym tuż obok niej. Jest nim oczarowana, ale także przytłoczona nadmiarem informacji, przez które zmienia się jej spojrzenie na świat, a także przeszłość.
Losy Grima i Mii zostają splecione, a oni sami szybko przekonują się, że muszą współdziałać, aby zapobiec wydarzeniom, które na zawsze zmienią oba ich światy. Czy uda im się uratować przyjaciół i rodzinę? Czy odnajdą w sobie moc, która drzemała w nich, a o której oni sami nie mieli pojęcia? Oraz, czy dość przyziemne uczucia poruszą kamienne serce?
"Przemiana zaczyna się od tęsknoty, a ta tkwi w sercach istot. W jednych jest słaba, w innych silniejsza, w niektórych tak promienista i jasna, że pewnego dnia utoruje sobie drogę. [...] Niewiele istot ma ten dar, dar ruszenia z posad bryły świata. Ty go masz. Ty nosisz w sobie to nasienie, a kiedy ono wzejdzie, księżyc będzie świecić innymi kolorami, a słońce innym światłem."[s. 538]
Autorka stworzyła niesamowity świat, pełen niezwykłych istot, dopełniony szczegółami, które powodują, że całość zachwyca. Wspólna historia Innoistot i ludzi, dawne dzieje, podania i legendy - to coś, co daje czytelnikowi pełniejszy obraz przedstawionego świata. Pisarka postarała się, kreując tak ciekawe postaci oraz cały świat, który obejmuje nie tylko Paryż. Całość jest dobrze dopracowana, pobudza wyobraźnię, śmieszy, momentami smuci, ale głównie wywołuję chęć na więcej...
Akcja książki jest dobrze wyważona, dużo się dzieje i nie ma chwili na odpoczynek. Przy tak obszernej powieści jest to ważne, bowiem autorka nie pozwala czytelnikowi na nudę. Momentami z zapartym tchem prze się do przodu, aby dowiedzieć się, co będzie dalej. Gesa Schwartz pozwala swoim bohaterom opowiadać historię ich świata i miejsc, które odwiedzamy razem z nimi, dzięki czemu odkrywamy ich przeszłość oraz lepiej rozumiemy dlaczego wszystko obecnie jest takie, jakie jest.
"Grim. Pieczęć Ognia" czyta się przyjemnie, choć muszę przyznać, że miałam momenty, w których okropnie męczyłam się, a tekst wlókł mi się niemiłosiernie. Po zakończeniu powieści szczerzę mogę stwierdzić, że jest ona warta uwagi, zatem nie wiem czym moje "problemy" były spowodowane. Książka ta wnosi świeży powiew do fantastyki, jakim są Gargulce. Jej język jest prosty, a bohaterowie potrafią sobie zaskarbić sympatię czytelnika. W większości jesteśmy świadkami całkiem nieprzyjemnych wydarzeń i ich konsekwencji, ale znajdą się także promyki szczęścia i miłości, które dają nadzieję na lepszą przyszłość mieszkańców obydwu światów. A jaka ona będzie w rzeczywistości? Aby się o tym przekonać, będziemy musieli poczekać na kolejne tomy :)
"- To jak wschód słońca bez kolorów - powiedziała cicho. - Jak muzyka, o której wiadomo, że jest, ale nie można jej usłyszeć. Jak dotyk przez ścianę albo szept w obcym języku."[s. 532]