Daisy nie wie, jakim cudem znalazła się tu, gdzie jest teraz- stoi na moście, blokując drogę, a jej kilkumiesięczna córka spokojnie śpi w foteliku z tyłu samochodu. Nie może ruszyć; to właśnie w tym miejscu Daniel po raz pierwszy wyznał jej miłość. A jego już nie ma. Opuścił je obie, zaszywając się gdzieś wśród znajomych, choć obiecywał, że zawsze będą razem. Nic więc dziwnego, że Daisy jest w totalnej rozsypce.
Gdy do kobiety dzwoni jej szef, Jones, dla którego -jako pracowniczy duet- mieli wyremontować dawną willę zwaną Arkadią, wbrew własnym obawom postanawia samotnie podjąć się zadania. Pakuje do samochodu cały dobytek, zabiera Ellie i wyrusza do małego miasteczka nad morzem. Tam początkowo mierzy się nie tylko z niechęcią miejscowych związaną z planami przebudowy Arkadii na luksusowy hotel, ale też ekipy budowlanej, która notorycznie wyszukuje nowe powody do przesunięcia prac. Ale Daisy nie zawsze była tylko matką, paradującą w rozciągniętym dresie i poplamionej dziecięcym jedzeniem bluzce; była kobietą, która wiedziała, czego chce.
Okazuje się, że Arkadia nie tylko jest przepięknym budynkiem, ale kryje w sobie także tajemnicę sprzed lat...
Twórczości pani Jojo Moyes nie muszę nikomu przedstawiać, jako że od kilku lat szturmem zdobywa rynek literacki. Rzekłabym nawet, że to taka druga Jodi Picoult- jej książki również oferują nam liczne uczuciowe uniesienia. Tym razem otoczeni przyjemną bryzą znad morza przenosimy się do Arkadii, zagłębiając się w historię willi... ale też i jej poprzednich mieszkańców.
Pani Moyes w pierwszym rozdziale przybliża nam przeszłość rodziny Holden i Lottie, dziewczyny z Londynu, która zmuszona została do jego opuszczenia i zamieszkania z praktycznie obcymi ludźmi. Nie jest jej tam jednak źle- a już na pewno lepiej niż z rodzoną matką. Ma dach nad głową, jedzenie i przyjaciółkę, Celię Holden. Dziewczyny najbardziej zainteresowane są nowymi mieszkańcami Arkadii, którzy żyją wbrew konwenansom; po prostu tak, jak im się podoba. Nic więc dziwnego, że przyciągają uwagę młodych dziewczyn, co oczywiście nie podoba się pani Holden.
Tym razem czuję się troszeczkę rozczarowana. Mam już za sobą kilka książek autorki i zawsze po zakończeniu przygody z którąś z nich byłam taka... rozbita. Albo płakałam w trakcie (tak, gdy coś złego działo się ze zwierzakiem, nie wińcie mnie), albo dana historia uderzyła we mnie tak mocno, że jeszcze długo o niej rozmyślałam. Tym razem... nic. Może dlatego, że Zakazany owoc to opowieść jakich wiele- rozstanie, podjęcie próby zmiany czegoś, nowy początek i tajemnica gdzieś w tle. Nie było w tym jednak nic takiego, czego czytelnik nie domyśliłby się już na początku. Historia najbardziej skupia się na toczących się w nadmorskim miasteczku sporach i samej Daisy. Kobiecie, która niby wie, czego chce, ale po czasie okazuje się, że to, czego tak mocno pragnęła, wypaliło się. Tajemnica willi Arkadia również nie szokuje aż tak bardzo, jak można by się tego spodziewać, a wręcz przeciwnie- spodziewałam się takiego rozwiązania.
Zakazany owoc jest dobrą książką na spędzenie popołudnia, aczkolwiek tym razem (niestety!) nie porywa serca aż tak bardzo. Niemniej jednak wierzę w dobre pióro autorki, dlatego zamierzam kontynuować naszą literacką znajomość.
Książkę znajdziecie u wydawnictwa Znak :)