„Każdy dzień oznacza nowe dwadzieścia cztery godziny. Z każdym kolejnym dniem wszystko na nowo staje się możliwe. Obojętnie, czy żyjesz, czy giniesz, możesz mieć tylko jeden dzień naraz.”
Podobno, „co się odwlecze, to nie uciecze”. Tak przynajmniej mówi popularne porzekadło. Jednak ile jest w nim prawdy? Sam przyznaj się, że wielokrotnie odkładałeś coś „na jutro”. A z następnego dnia powoli robił się tydzień, dwa, później miesiąc. Dlaczego tak robimy? Nie potrafimy przewidzieć, czy uda nam się wykonać powierzone zadanie później. Czy nie lepiej zrobić to teraz, zanim coś nas zaskoczy? Przecież nigdy nie wiemy, co czeka nas w przyszłości. A Co by było, gdyby jutra miało nie być? Gdyby następnego dnia czekała na nas już tylko śmierć?
Mroczna przyszłość, w której nic nie jest takie, jak się wydaje. „- Zostanę z tobą na zawsze, mała. Chyba, że będziesz miała mnie serdecznie dosyć.”
Dwa odmienne światy, i dwoje młodych bohaterów, którzy stają w walce przeciwko sobie.
Piętnastoletnia June – geniusz militarny kontra jej rówieśnik Day – nieuchwytny przestępca.
Ich ścieżki krzyżują się. Rozpoczyna się wyścig na śmierć i życie.
Republika, miejsce niegdyś znane jako zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, jest uwikłana w wieczną wojnę ze swymi sąsiadami, Koloniami.
Piętnastoletnia June, urodzona w elitarnej rodzinie w jednej z najbogatszych dzielnic Republiki, jest wojskowym geniuszem. Posłuszna, pełna pasji i oddana ojczyźnie, jest wychowywana na przyszłą gwiazdę najwyższych kręgów Republiki.
Również piętnastoletni Day, urodzony w slumsach sektora Lake, jest najbardziej poszukiwanym przestępcą Republiki, ale kierujące nim motywy wcale nie są tak podłe jak by się mogło wydawać.
Pochodzący z dwóch różnych światów June i Day nie mają powodu, by się spotkać, aż pewnego dnia brat June, Metias, pada ofiarą morderstwa, a Day staje się głównym podejrzanym. Wciągnięty w śmiertelną zabawę w kotka i myszkę, Day ucieka, próbując jednocześnie uratować swą rodzinę, a June desperacko usiłuje pomścić śmierć brata.
Zbieg okoliczności sprawia, iż oboje odkrywają prawdę o wydarzeniach, przez które połączyły się ich losy. Dowiadują się też, że ich ojczyzna gotowa jest sięgnąć po wszelkie dostępne środki, by zataić sekrety. [opis wydawcy]
„-Brak informacji to dobra informacja, prawda?”
Na początku trzeba zauważyć, że „Legenda. Rebeliant” jest dopiero debiutem Marie Lu. Mimo tego, że znalazłam kilka błędów, luk w fabule, czy zwykłych niedociągnięć, do których można by było się doczepić (gdybym była wredna), ani trochę nie ujmują one książce. Pomijając te kilka prawie niezauważalnych wad, powieść Marie Lu nie ustępuje niczym książkom doświadczonych autorów. Pani Lu po prostu ma dar pisania, a ja cieszę się, że dobrze go wykorzystała. Poziom autorki pozwala mi na całkowite wyzbycie się słowa „debiut” w jej przypadku. Uważam, że „Rebeliant” z powodzeniem mógłby konkurować z powieściami pisarzy o dłuższym stażu. Pierwszą częścią serii o Dayu i June Marie Lu bardzo podniosła sobie poprzeczkę, jestem tylko ciekawa, czy kolejny tom będzie przynajmniej na równym, jak nie wyższym poziomie.
„Przyglądam mu się przez chwilę w nadziei, iż jeszcze raz obrzuci świat spojrzeniem swoich pięknych oczu, ale tak się nie dzieje.”
Postacie kreowane są tutaj na „policjanta i złodzieja”. On, najbardziej poszukiwany przestępca Republiki. Ona, dziewczyna, której od dziecka wpajano zasady, dzięki czemu jest teraz najlepszą agentką swojego kraju. Początkowo, bohaterowie mogą wydawać się nam przez to schematyczni, ale autorka tchnęła w nich własne pomysły, dzięki czemu nie odczuwamy tego tak bardzo.
Tego samego nie mogę niestety powiedzieć o wątku romantycznym między nimi. Według mnie, rozwinął się on za szybko, przez co odebrałam go jako sztuczny. Poza tym, miłość zakazana, pomiędzy postaciami z dwóch różnych światów, już pojawiła się w wielu innych książkach, więc niestety pani Lu nie zaskakuje tutaj niczym szczególnym. No cóż, zobaczymy, jak się sytuacja potoczy w następnej części.
Dystopia to bardzo wdzięczny gatunek, jeśli chodzi o świat przedstawiony. Autorzy mają naprawdę duże pole do popisu, co dobrze wykorzystała autorka. Świat państwa zbudowanego na ruinach Los Angeles prezentuje się świetnie, chociaż znalazło się w nim kilka powtórzonych z innych książek elementów. Mamy tutaj na przykład „Próbę”, której poddawane są wszystkie dzieci w dniu dziesiątych urodzin. Tutaj tylko liczba uzyskanych punktów decyduje o twojej przyszłości. Nie zdasz, jesteś nikim. Przyznajcie, sam pomysł Próby kojarzy się nieco z „Niezgodną”, jednakże rozwinięcie tego wątku należy w całości do Marie Lu.
O ile samo Los Angeles, główny ośrodek akcji, przedstawione jest bardzo dobrze, brakowało mi trochę informacji o innych częściach świata. Czy panuje w nich taki sam ustrój jak w Republice? A może stoją po stronie Kolonii? I czy w ogóle istnieją tam jakieś cywilizacje? Tego wątku bardzo mi zabrakło, ale zważając na to, że pierwsza część jest zapewne tylko wprowadzeniem, oczekuję rozwinięcia w następnej części.
„Przebił na wylot jego mądre, naiwne, uparte, nadopiekuńcze serce”
Nie miałam jakiejś ogromnej potrzeby, żeby bez przerwy siedzieć przy tej książce. Zresztą, nie dzieje się tam zbyt wiele, chociaż powieści do nudnych nie zaliczam. Co i rusz jakaś walka, czy pogoń urozmaicały te nudniejsze momenty, dzięki czemu całość prezentuje się w miarę dynamicznie. Czytelnik nie ma tutaj wrażenia „lania wody”, co samo w sobie działa na korzyść książki. Niemniej, zważając, że to debiut autorki, mogę stwierdzić, że „Legenda. Rebeliant” stoi na naprawdę wysokim poziomie. Mimo kilku zastrzeżeń, mogę śmiało polecić tę książkę wszelkim fanom dystopii, gdyż z pewnością raczej nie będę zawiedzeni.