Zdarza się, że mamy idealne plany na przyszłość i wszystko idzie po naszej myśli. Jesteśmy szczęśliwi, pełni energii i otwartości na świat, bo życie jest piękne i będzie piękne. Niestety czasami możemy mocno się rozczarować, gdy pewnego dnia wszystko się kończy, ukazując nam, że już od dawna żyjemy w iluzji i swoich marzeniach. Czy da się coś na to poradzić? Można spróbować naprawiać, krok po kroku, ale niektórych rzeczy nie da się naprawić. Wtedy można zacząć tylko od nowa, lecz nie każdy jest na to gotowy.
Mniej więcej tak to wygląda w przypadku Val, która ma wymarzonego chłopaka, plany na przyszłość, rozwija swoje umiejętności w sporcie i jest po prostu szczęśliwa. Lecz jeden pięknie zapowiadający się dzień zmienia wszystko, prowadząc Val w otchłań Nowego Jorku, gdzie poznaje życie tak różne od dotychczasowego. Tam też poznaje istoty magiczne i w splocie wydarzeń obiecuje służyć trollowi. Co z tego wyniknie? Ile czasu Val będzie potrzebować, by na nowo uporządkować swoje życie? Jakie nowe doświadczenia ją czekają?
Wiele lat temu miałam przyjemność czytać książkę Holly Black i bardzo dobrze to wspominam. Z tego względu zdecydowałam się sięgnąć po "Złą Królową", czyli pierwszy tom cyklu o "Elfach ziemi i powietrza". Było to dla mnie olbrzymie rozczarowanie. Nie chciałam, aż wierzyć, że ta książka ma tyle wad i tyle nieodpowiadających mi aspektów. Dlatego poszłam jeszcze dalej, dając kolejną szansę autorce i przeczytałam drugi tom, czyli "Serce Trolla". Tym razem było już o wiele lepiej, lecz nadal gorycz rozczarowania pozostaje w moim czytelniczym sercu. Czemu?
Bardzo mi się nie podoba styl, którym pisze autorka. Dla mnie przy takiej młodzieżowej fantastyce jest zbyt prosty i momentami wręcz infantylny. Nie akceptuję tego w odniesieniu do tej powieści. Mimo że uważam go za przyjemny, to nadal brakuje mi pewnego rodzaju unikatowości, czegoś charakterystycznego dla pióra pisarki. Jestem przekonana, że taka historia daje duże pole dla wyobraźni i umiejętności pisarskich.
Kolejnym gwoździem do trumny jest już sama fabuła. Przez te niecałe trzysta stron nie zaskoczyła mnie niczym, niczym pozytywnym i przez wiele stron nie mogłam wgryźć się w powieść. Dominowała monotonia i wolne tempo, mimo że ostatecznie w całej historii działo się wiele. Może to kwestia luk i niespójności, które pojawiały się i wprowadzały chaos. Jednak nie chcę być też zbyt surowa, ponieważ drugi tom jest już o wiele bardziej panoramiczny niż pierwszy, co bez wątpienia daje sygnał, że pisarka rozwijała swoje umiejętności. Mam głębokie poczucie, że dziesięć lat temu bardzo dobrze bawiłabym się przy tej książce i doceniła wiele aspektów, których teraz już nie potrafię docenić. Przez te dziesięć lat przeczytałam wiele książek z gatunku fantastyki i wyrobiłam sobie już pewien własny gust oraz możliwości porównywania literatury. Tutaj mnie nachodzi myśl, że czym więcej czytam, czy więcej lat mija, tym robię się coraz bardziej wymagająca i może nawet wybredna. Jednak wracając do głównego tematu, moje niezadowolenie wywołało uniwersum, które obiecywało mi świat rozbudowany i wspaniały, ale na obietnicach poprzestało, bo w rzeczywistości jedynym wykreowanym aspektem jest samo istnienie magicznych istot podzielonych na pozornie dobre i złe.
Koniec mojego książkowego koszmaru jeszcze nie nadszedł, ponieważ ważną częścią są bohaterowie. A i w tym aspekcie czuję się mocno rozczarowana, gdyż kreacja była niedopracowana. Wydawali mi się płytcy i mało charakterystyczni, przez co czułam wieczną frustrację i nie potrafiłam wykrzesać z siebie choć krzty sympatii – poza jedną postacią, o której za chwilkę. Najpierw kilka słów o Val, która dla mnie jest wielkim schematem typowej nastolatki i to w dodatku powielonym jeszcze z poprzedniego tomu. Nie przepadam za schematami, które tak mocno spłycają pewne problemy i ograniczają wiele spraw. Na szczęście sytuację ratował Dave. On w porównywaniu do pozostałych bohaterów okazał się postacią wielowymiarową i wielokrotnie zaskoczył mnie. Tym bardziej że na samym początku nie doceniłam go i dałam zwieść się pozorom.
Jeśli miałabym wybrać najlepszy aspekt książki, to bez wątpienia jest to tematyka. Skłania ona do refleksji, czemu niektórzy są w stanie wiele wytrzymać, aż pewnego dnia pęka w nich coś i wszystko w ich zachowaniu się zmienia. Czy jest to jedna, konkretna sytuacja? Czy może efekt kuli śnieżnej, gdzie wiele sytuacji łączy się w jedno? Przez wiele stron powieści towarzyszyły mi takie rozważania i pozwalały na poszukiwanie różnych rozwiązań.
Niestety jestem mocno zawiedziona i nie wiem, czy będę kontynuować swoją przygodę z tym cykle i ogólnie z twórczością pisarki. Na pewno potrzebuję trochę czasu, by złe odczucia przeszły w zapomnienie. Tymczasem nie chciałabym Was jednoznacznie zniechęcać, ponieważ niektóre schematy i sytuacje, które mi nie przypadły do gustu, mogą się okazać dla innych tym, czego poszukują.