Nie ukrywam się z moją raczej chłodną oceną wydawnictwa Novae Res. Większość "gniotów" jakie przyszło mi recenzować w ostatnich latach, była objęta kuratelą tegoż to właśnie wydawnictwa. Jednak czy uczciwość nie zachęca nas do tego by dawać kolejne szanse? Jako, że lubię od czasu do czasu wracać do Warszawy, w której spędziłem siedem lat mojego życia, postanowiłem zrobić to z Rafałem Łozowskim. A on wysmażył naprawdę solidny kryminał, którego akcja toczy się w rozpalonej do czerwoności stolicy. Chodzi zarówno o niebywałą falę upałów jak i temperaturę opisywanych wydarzeń...
Czy warto było dać kolejną szansę Novae Res? Tak. Zdecydowanie tak. Najlepszą odpowiedzią niech będzie to, że wciągnąłem przeszło 700-stronnicowy kryminał przez weekend. To stanowi o sile tej historii, choć można oczywiście do wielu kwestii się przyczepić. Trudno jednak napisać tak długą powieść, w której nie znalazłoby się kilku słabszych elementów.
PLUSY Zacznijmy od tego co dobre. Po pierwsze - wartkość narracji. Przez książkę się płynie przyjemnie, bez większej czkawki. Nie jest to literatura wysokich lotów, która wymaga pogłębionej kontemplacji przepięknych fraz. Czytając Steinbecka czy choćby Dostojewskiego - utknąłbym prawdopodobnie przy takiej objętości na całe tygodnie. Tu pobiłem swój rekord pochłaniania kolejnych stron, ponieważ Rafał Łozowski mocno mnie w tym wspierał swoim stylem.
Mi - o dziwo! - odpowiadało to w jaki sposób pisze. Podobało mi się, że zadbał o różnorodność. Wśród przeszło stu (sic!) rozdziałów znajdziemy fragmenty artykułów prasowych, zapisy z aktów toczącej się sprawy, transkrypcje przesłuchań oraz po prostu narrację popychającą akcję do przodu. Olbrzymia ilość dialogów sprawia, że tekst czyta się po prostu przyjemnie, nawet jeśli momentami jest irytujący, i trudno znaleźć tu fragment, który warto by zanotować do swoich "złotych myśli". Niemniej wcale tego nie oczekiwałem po tej książce. Kryminał ma mnie wciągnąć i - psia krew - udało się to bez dwóch zdań.
Na plus warto zaliczyć też ilość bohaterów. Autor nie namnożył ich tylu, żeby trzeba rysować sobie drzewa genealogiczne (jak warto to zrobić przy lekturze choćby "Stu lat samotności" czy "Akuszerek"). Mamy czterech gliniarzy, kilku przestępców, jedną ofiarę (a może więcej? ciii....) - a każdy na swój sposób oryginalny, więc łatwo się tu odnaleźć. Nie twierdzę, że Rafał Łozowski dokonał tu głębokiej analizy psychologicznej swoich postaci (jak wspomniany już Dostojewski). Udało mu się jednak wykreować postaci niebanalne i niejednoznaczne zarazem. Można je lubić albo wręcz przeciwnie - jednak trzeba przyznać, że nie są płaskie, jak to często zdarza się we współczesnych kryminałach. Tak jak podobała mi się różnorodność stosowanej formy, tak i w przypadku bohaterów, podoba mi się to jak bardzo się miedzy sobą różnią (a może nie? ciii...).
MINUSY Nie wszystko jednak w tej książce było dobre. Ilość sikających w spodnie facetów jest wyolbrzymiona nawet jak na tak długi kryminał. Rozumiem, że to harlequin dla facetów - mnóstwo tu brutalności, pościgów, narkotyków, krwi, mataczenia itp. - ale dobijało mnie tak częste czytanie o wykręcaniu sobie wzajemnie jąder (dosłownie), kutasach, fiutach, penisach i wzwodach.
Męczyła mnie też zbyteczna wulgarność. Tzn. rozumiem, że to kryminał i tak, jeżdżę czasem tramwajem, stąd wiem, że "łacina" staje się drugim językiem w naszym kraju. Jednak jeśli tylko mogę odpocząć od bezsensownych przekleństw, staram się to robić. Jedna sprawa to używane przez autora słowa, a drugą kwestią pozostaje mocno pokręcona fabuła. To mój zarzut do większości autorów współczesnych kryminałów - naprawdę nie trzeba wymyślać coraz bardziej "powalonych" zbrodni, żeby czytelnicy chcieli sięgać po wasze książki. Może być zupełnie odwrotnie.
WERDYKT
Jednak mimo tych minusów - książkę polecam, właśnie dlatego, że tak mocno mnie wciągnęła. Przymykam oko na niedociągnięcia oraz irytujące fragmenty. Były tu świetne partie tekstu, ale również takie, które nie pozwalają mi ocenić tej książki wyżej niż jako dobrą. Wybija się ponad wiele przeciętnych debiutów. Jest znacznie lepsza niż większość nowości od Novae Res, ale wahałbym się przed określeniem jej mianem wybitnej czy choćby bardzo dobrej.
To troszkę tak jak z "Na wspólnej". Oglądam ten tasiemiec od lat, choć niezmiennie się tego wstydzę. Jest to jednak moje guilty pleasure. Z "Psia krwią" było tak samo. Wiem, że krępowałbym się polecić tę książkę moim znajomym, bo raczej kojarzą mnie ze Steinbeckiem czy Vonnegutem. Jednak po prostu dobrze się bawiłem podczas lektury... Nie oceniajcie mnie :) Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Tylko kłamstwo ich wyzwoli Warszawa, lato 2020 roku. Z nieba leje się żar, noc nie przynosi wytchnienia, a media huczą od plotek: ktoś brutalnie zamordował prostytutkę. Rozpoczyna się największy w h...
Tylko kłamstwo ich wyzwoli Warszawa, lato 2020 roku. Z nieba leje się żar, noc nie przynosi wytchnienia, a media huczą od plotek: ktoś brutalnie zamordował prostytutkę. Rozpoczyna się największy w h...
Mam przed sobą pokaźnych rozmiarów lekturę, liczącą ponad 700 stron. A co jest w środku? Czy aż kilkaset stron niezapomnianych emocji i wrażeń? Niezupełnie, jak dla mnie … Piękny letni dzień, słońce...
Książkę pt. "Psia krew" otrzymałam w Klubie Recenzenta portalu nakanapie.pl., za co serdecznie dziękuję . ,,Psia krew" Rafała Łozowskiego zaintrygowała mnie swoją okładką i niebanalnym tytułem, dodat...
Pozostałe recenzje @atypowy
Niezwykły świat sztuki, miłości i tajemnic
„Czuwając nad nią” Jean-Baptiste’a Andrei to powieść, która zachwyca nie tylko treścią, ale również pięknym stylem i wydaniem. Książka została opublikowana przez Znak Ko...
"Krótka historia ekonomii" autorstwa Nialla Kishtainy to fascynująca podróż przez historię jednej z najbardziej wpływowych nauk społecznych. Autor jest cenionym brytyjsk...