Czy gdyby miłość była chorobą, chciałbyś się wyleczyć?
Czy wyobrażasz sobie, że twoi rodzice Cię nie kochają i wychowują tylko z przymusu? Czy wyobrażasz sobie życie w którym nie mogłabyś (mógłbyś) się śmiać bo to oznaczałoby, że jesteś chora, życie w którym nie możesz przed osiemnastką rozmawiać z rówieśnikiem przeciwnej płci? W takich to realiach, żyje Lena Haloway z tym, że gdy jej ojciec zmarł, matka na skutek deliri postanowiła odebrać sobie życie. Po tym wydarzeniu Lena trafia do domu swojej ciotki Carol, odliczając dni do zabiegu który usunie z jej życia uczucie miłości. Bohaterka jest zdeterminowana i chętna zabiegu, do czasu aż na swej drodze napotyka chłopaka który uświadamia jej, że przez całe swoje życie wierzyła w kłamstwa.
Narratorką tej książki jest nie kto inny jak główna bohaterka, co jest moim zdaniem świetnym wyborem gdyż nie wyobrażam sobie czytania tej lektury z perspektywy narratora trzecioosobowego. Historia widziana oczami Leny jest smutna, ale też niesamowicie wciągająca. Dodatkowym atutem są świetnie dobrane cytaty poprzedzające każdy rozdział. Oto jeden z moich ulubionych "Ze wszystkich chorób najgorsze są te, które pozwalają człowiekowi wierzyć, że ma się dobrze. Lekki język jakim posługuje się autorka powoduje, że nie sposób się oderwać od tej książki. Pokłony należą się również tłumaczowi, Monice Bukowskiej, za tak nienaganny przekład treści.
Lena Haloway, nieśmiała dziewczyna o przeciętnym typie urody zdecydowanie dołącza do listy moich ulubionych bohaterek. Mamy przyjemność zaobserwować w tej lekturze przemianę tej skromnej, nieśmiałej dziewczyny zawsze pilnującej godziny policyjnej, trzymającej się zasad, słuchającej poleceń, w postać o twardszym charakterze, walczącej o to czego pragnie. A to wszystko przez miłość, której wcześniej tak chciała się pozbyć. Lauren Oliver poza narratorką książki wykreowała również kilka innych ciekawych postaci, lecz niestety za mało ich historii by móc się nad nimi bardziej rozpisać, lecz moją uwagę przykuła kuzynka Leny - Gracie, dziewczynka która wszyscy mają za niemowę, a jedynie panna Haloway znała sekret jej niechęci do odzywania się.
Okładka Delirium moim zdaniem nie należy do najbrzydszych, aczkolwiek gdybym miała się kierować wyborem książki tylko patrząc na oprawę graficzną, raczej bym nie sięgnęła po ta pozycję. Zdecydowanie bardziej podoba mi się okładka oryginalna, jakoś według mnie bardziej oddaje ten klimat książki.
Delirium to kolejna pozycja która zaczyna zmieniać moje zdanie co do antyutopi i dystopi. Po książce nie spodziewałam się czegoś aż tak dobrego. Jeśli jesteś fanem Igrzysk Śmierci to koniecznie musisz sięgnąć też i po tą trylogię ponieważ jest ona zdecydowanie warta poznania. Teraz pozostaje mi tylko czekać aż wyjdzie w Polsce kontynuacja tej niesamowitej książki.