Arrah zawsze marzyła by zostać obdarzona magią. Jej rodzice są potężnymi szamanami także ona też powinna, prawda? Jednak los nie jest dla niej łaskawy i pomija ją. Dziewczyna jest zrozpaczona, ale wie że nie chce być jak ludzie, którzy za szczyptę mocy oddają swoje lata życia. Jednak gdy w jej rodzinnych stronach dochodzi do porywania małych dzieci, a szamani są bezradni, ona bierze sprawy w swoje ręce. Łamie swoje zasady i szuka winnego. Kto okaże się winnym? Jakie będą konsekwencje jej czynów? Czy jest szansa, że jednak w jej żyłach jest magia?
Okładka boska, opis interesujący, zapadająca w pamięć promocja, to wszystko jest. Jednak gdy sięgnęłam po tą książkę mocno się po niej przejechałam. Po pierwsze jeśli chcecie ją czytać to nie zapoznajcie się z opisem, niestety to co on zdradza to prawie 150 stron książki. Mając pierwsze sto stron za sobą zastanawiałam się, czy ja na pewno czytałam dobry opis powieści. Dlatego ostrzegam.
Jeśli chodzi o resztę, to może zacznę od minusów, by miło przynajmniej zakończyć. Wiem, że jest to debiut autorki i nie chce tego tak surowo oceniać, ale o niektórych rzeczach nie da się nie wspomnieć. Po pierwsze sam styl pisania był bardzo oporny. Przez długi czas czytanie mnie męczyło i nużyło. Niby dużo się w niej działo, ponieważ pomysły autorka miała dobre, jednak wykonanie mnie nie przekonało. Imiona bohaterów i miejsc były trudne do zapamiętania. Rozumiem autorka chciała wykorzystać w swojej powieści elementy wiary afrykańskiej, jednak powtórzę się, chęci dobre, realizacja gorsza.
Co do bohaterów mam mieszane odczucia Arrah to dziewczyna, która nie umie trzymać się swoich postanowień. Myśli jedno robi drugie. Nie powiem imponował mi jej upór i dążenie do celu, jednak to kolejna bohaterka niezdara. Jest lojalna i wierząca, ale nie myśli racjonalnie. Przez większość czasu rozmyśla o chłopaku, którego kocha ale boi się do tego przyznać. Co przebywa przy nim to chce być jak najbliżej niego, chce by to on zrobił pierwszy ruch do pogłębienia tego uczucia. Naprawdę nie wiem, co o niej sądzić. Rudjuk zaś nie był najgorszy. Podobała mi się jego lojalność i zawziętość. Jeśli coś obiecywał lub wierzył, to robił wszystko by do tego doszło. Nie bał się ryzyka i bardzo wspierał główną bohaterkę.
Dlatego podsumowując sensem tej recenzji jest zdanie: pomysł super, ale realizacja trochę podupadła. To co wymyśliła autorka naprawdę jest ciekawe, świet rozbudowany, a wiara bohaterów bardzo rozbudowana. Jednak trzeba popracować nad stylem pisania i trochę uprościć nazwy. Przez właśnie ten styl czytało mi się ją naprawdę długo i męczyłam się. Także jeżeli macie ochotę na powieść z nietuzinkowym pomysłem, ale troszkę słabszym stylem pisania to polecam. Ja sama dam autorce szansę przy kontynuacji, bo biorę uwagę, że jest to debiut i nie wiem jak do końca wypadło tłumaczenie.
Ogólnie nie powiem pomysł na fabułę jest naprawdę ciekawy. Wierzenia afrykańskie są nam mało znane i rzadko wykorzystywane w literaturze, więc wielki plus dla autorki za to. Religia w tym świecie jest bardzo rozbudowana i mimo że czasami można się pogubić, bo trudno zapamiętać wszystkie postacie, to i tak nie przeszkadzało aż tak bardzo. Główny wątek też był ciekawy i interesowało mnie co wydarzy się dalej i jak skończą się losy bohaterów.