Przeczytałam przed chwilą Wołanie kukułki! Nie było to łatwe zadanie. Powiem zaraz z jakiego powodu. Niemniej jednak w kilka dni pochłonęłam książkę Roberta Galbraitha.
Książka ta jest nowością na rynku literackim. Podobno już zostałą okrzyknięta bestselerem, który wydało moje ulubione Wydawnictwo Dolnośląskie. Nie jestem do końca przekona czy słusznie uznano je za takie poczytne i z jakiego powodu to zrobiono. Czy to przez jego „świetność” czy bardziej przez chwytliwe nazwisko autorki kojarzonej jak dotąd z Harrym Potterem? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że obie kwestie mają tu znaczenie. W czym rzecz, że książka zyskała takie uznanie?
Głównym bohaterem jest Cormoran Strike. Detektyw, którego agencja chyli się ku upadkowi. Były żołnierz, ranny na wojnie, który traci powoli nie tylko swojej jedyne źródło utrzymania, ale również ukochaną. Drugą główną bohaterką jest Lula Landry, a właście historia o niej. Piękna modelka, która zostaje znaleziona martwa pod swoim balkonem. Jej brat, John Bristow, nie wierzy, że to samobójstwo. Zatrudnia więc detektywa, który ma odkryć prawdę. Prawdę, która zaskoczy każdego.
W agencji, trochę nieoczekiwanie dla samego Cormorana, zjawia się młoda, niezwykle atrakcyjna, kobieta, Robin, która zostaje zatrudniona przez agencję pracy tymczasowej jako jego sekretarka. Z pozoru spokojna kobieta nie wzbudza zaufania detektywa. Cormoran nie oczekuje po Robin wielkiego zaangażowania, zwłaszcza gdy zdaje sobie sprawę, że go nie stać na jej zatrudnienie na stałe. Robin, widząc Cormorana w bardzo nieofrtunnej sytuacji, taktownie nie pyta o szczegóły i również nie ma wielkich nadziei. Jak pokaże przyszłość, obie strony są w błędzie. Jedno doskonale uzupełnia drugie. Według mnie Cormoran i Robin stworzyli taką współczesną parę Szerlocka Holmsa i jego asytenta, dr Whatsona (wybaczcie pisownię).
Książka to nie tylko morderstwo i tropienie mordercy. To przede wszystkim ludzie, ich zachowanie, postawy i oczekiwania. Świat blichtru, drogich prezentów, pieniędzy, narkotyków i fleszy aparatów „paparazzi”. Świat, do którego nie każdy pasuje. Galbraith brutalnie obnaża zakłamanie i prostotę bogaczy, którzy dla pieniędzy są w stanie zrobić bardzo wiele. Idealnie, na przykładzie Landry (gł. bohaterka), i pozostałych bohaterów, przedstawia życie pełne stresów, nadzieji, wiary w ludzi, którzy tej nadzieji nie dają, którzy okazują się oszustami. A osoby, którym najbardziej ufaliśmy, którzy mieli nas chronić, stają się zupełnie obce, zimne, pozbawione podstawowych instynków, obnażające prywatność dla pieniędzy i sławy.
Pisząc recenzję staram się nie czytać opinii innych ludzi, ponieważ łatwo wtedy się gubię i moje własne opinie mocno się wtedy chwieją. Tym razem jednak zrobiłam wyjątek i teraz trochę tego żałuję. Przeczytałam w jednej z recenzji, że Cormoran Strike nie jest typowym detektywem, który nagle staje rażony piorunem bo coś mu strzeliło do głowy. Odkrył coś nagle. Trudno się z tym nie zgodzić. Cormoran jest do bólu zwykły, ludzki. Jest wręcz obleśny momentami. A jednocześnie bardzo skrupulatny i bardzo dokładny. Jego analityczny umysł i doskonały zmysł pozwala mu na odkrycie więcej niż można by wnioskować na początku. Poza tym Czytelnik nie wie co udało mu się wywnioskować. Czasem bardzo mnie to irytowało! Pierwszy raz spotkałam się z tym w powieściach Agathy Christie co nie oznacza, że porównuję nieśmiertelnego pana Poirot do Strike’a. Takie porównanie byłoby niedorzecznością.
Przez prawie 500 stron szukamy mordercy, podążamy jego śladem, tropimy go razem z Robin i Cormoranem. Akcja idzie wartko, czasami spowalnia, wprowadzając Czytelnika w lekki trans myślowy, a potem znowu nabiera tempa. Fabuła ma miejsce w Wielkiej Brytani, głównie w Londynie i okolicach. Byłam w Londynie dawno temu, dlatego łatwiej mi było wyobrazić sobie miejsca, w których bywał Cormoran. Puby, w których przesiadywał. Nie mam wyobraźni przestrzennej, więc opis mieszkania, bogato zdobionego, balkonu czy biżuterii nic dla mnie znaczą – nie jestem w stanie sobie wielu rzeczy wyobrazić podczas czytania. Są one jednak, dla przeciętnego Czytelnika, według mnie w porządku i pozwolą wyobrazić sobie atmosferę panującą w Londynie.
Są niestety również minusy. Nie sądziłam, że zwrócę na to uwagę, ale jednak. Tłumacz się niestety nie popisał. Nie wiem czy to jego zasługa czy opracowanie redakcyjne zawiodło. W każdym razie nie podobały mi się nie zawsze starannie sformułowane zdania, ewidentnie na siłę spolszczone słowa typu wilgtnościomierz, skłot, które czasem po prostu nie pasowały mi do zdania. Warto by nad tym popracować.
Na zakończenie kukułka. Dlaczego Wołanie kukułki? Kukułka to ptak, który podrzuca swoje jajka innym. Symbol lenistwa, egoizmu, podstępu i przywłaszczenia. Wiedząc to rozumiem, dlaczego taki tytuł i uważam, że jest on słuszny. Zło nie czai się tam gdzie jest szczęście i miłość, zaufanie i wiara w dobro i drugiego człowieka. Ono jest tam gdzie nikt nie podejrzewa. W iluzji, próbie zwrócenia na siebie uwagi, w zazdrości i niezrozumieniu. Ono może być wszędzie. Trzeba umieć je tylko w porę dostrzec.
Polecam książkę do przeczytania, ale nie wiem czy skuszę się na drugi tom. Obawiam się.., że chyba nie.