Witam Was Moi Drodzy. Znowu długa przerwa, ale cóż zrobić obowiązki wzywają. Nie mniej dziękuję wytrwałym, za czytanie i komentowanie, moich tekstów o wątpliwej jakości. W dosyć długiej podróży miałam przyjemność czytać Więziennego Prawnika. To odstępstwo od mojego lipcowego stosika, ale doczekałam się przeceny i zakupiłam. Dlatego wypadałoby przeczytać. A nawet trzeba, więcej Wam powiem, zrobiłam to z wielką przyjemnością.
Więzienny prawnik - John GrishamOkładkowe wprowadzenie zapowiada się ciekawie, bo daje nam garść niezwykle przydatnych informacji (o ironio) USA zna cztery przypadki zabójstw sędziów federalnych, w okresie pełnionych funkcji (muszę to sprawdzić). John Grisham opisuje podwójne morderstwo, którym pada wyżej wymieniony sędzia federalny- Rymond Fawcett i jego kochanka. Tymczasem, daleko od domku w którym zostały zamordowane ofiary, w zakładzie karnym, o złagodzonym rygorze, wyrok odsiaduje prawnik (z wyraźnym naciskiem na czarnoskóry, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie na etapie pt. ''wprowadzenie do powieści) Malcom Barrister. Jest więzienną gwiazdą, pomaga pisać testament, wnioski rozwodowe i inne bajery mające pomóc niedouczonym więźniom. Tak mija mu czas z dziesięcioletniego wyroku, który odsiaduje będąc niewinnym (notabene jak każdy więzień, ach ta stara maksyma -Za co siedzisz? -Za niewinność). W więzieniu, gdzie jest wiele czasu na przemyślenia, tęskni za swoim synem i żoną która rozwiodła się z nim lata temu. Tymczasem do samotnego, niesłusznie skazanego prawnika docierają informacje o śmierci sędziego. Tak oto zaczyna się cała akcja.
Zjadałam paznokcie jak czytałam tą książkę. Grisham słynie z thrillerów prawniczych. Większość z Was zapewne go zna z takich ryngrafów jak: Zaklinacz Deszczu, Komora, Raport Pelikana, .... można było by tak wymieniać i wymieniać. Wielu amatorów filmów nawet nie zdaje sobie sprawę że oglądają dobry thriller, który powstał właśnie na podstawie jednej z książek Grishama. Sama recenzowana pozycja nie jest jakaś wybitnie wyjątkowa, czytałam już lepsze choćby wyżej wymienione. Jednakże John Grisham to marka sama w sobie. Czy macie takich autorów, którzy napisali pierdyliard książek, a żadna z nich nie sięgnęła literackiego dna, a każda utrzymuje w miarę dobry poziom. Ja tak mam z tym autorem, dlatego systematycznie śledzę jego facebook'a i stronę internetową, w poszukiwaniu informacji o jakiejś nowej książce. Nie jest to literatura wysokich lotów, ale między Witkiewiczem a Proustem warto przeczytać coś dla odetchnienia.
A teraz pojadę prywatą i to straszną, wybaczcie :) Jak miałam dwanaście lat przeczytałam Komorę i wymyśliłam sobie nowy plan na życie. Siedem lat później jechałam złożyć dokumenty na Wydział Prawa i Administracji czytając Więziennego Prawnika. Aż się popłakałam normalnie. Dobra koniec patosu:) Piąteczka w ciemno i mam nadzieję, że wszyscy wielcy autorzy na przestrzeni dziejów, których oceniłam podobnie, nie przewracają się teraz w grobach.