Okrutne morderstwo, bestialsko potraktowane zwłoki- życie, które ktoś tak po prostu odebrał. Do takich rzeczy dochodzi niemalże codzienne- straszne, acz prawdziwe. Policja skrupulatnie bada ślady pozostałe na miejscu zdarzenia, jednak nie znajduje nic. A już niedługo potem "otrzymują" kolejne ciało...
Sprawa od początku jest dziwna: składa się z innych, pomniejszych śledztw, które nijak do siebie nie pasują. Elementem wspólnym są tylko porzucone zwłoki. Nie ma konkretnego modus operandi, trudno więc przypisać tę sprawę do jednego zabójcy. A wręcz niemożliwym jest, by w jednym czasie działało ich kilku. Śledczy szybko jednak wysnuwają teorię, jakoby nieuchwytny morderca wzorował się na seryjnych, grasujących po okolicy wiele lat temu... i ciała ofiar stanowią tutaj najmocniejszy dowód na poparcie owej tezy.
Jak złapać kogoś, kto swoją morderczą podróż zaplanował w oparciu o doświadczenie innych seryjnych zabójców?
Początkowo miałam dość sceptyczne podejście do tej książki- no bo jak historia o mordercy, który wzoruje się na cieszących się złą sławą poprzednikach może być ciekawa? To tak, jakbyśmy czytali o ich morderstwach, tylko w przerobionej formie. A jednak myliłam się, nastawiając na mniej ciekawą fabułę, bo autorka naprawdę się w tej kwestii postarała.
W szranki z nieuchwytnym sprawcą staje zawieszony detektyw Griffin oraz Jess- kobieta, która została oskarżona o podpalenie własnego domu, a w nim jej męża. Griffin z kolei jest jedynym z celów zabójcy, który przeżył, acz stracił kogoś mu bliskiego. Od tamtej pory czeka na najmniejszy ślad, pozwalający mu odnaleźć mordercę żony. Zemsta będzie słodka.
Echo Man czyta się niezwykle szybko, a ci z nas, którzy pasjonują się historiami o prawdziwych mordercach znajdą tutaj dodatkowy plus, a mianowicie swego rodzaju quiz: "kto zabijał w taki a taki sposób?". To taka forma sprawdzenia naszej wiedzy, o której autorka podczas pisania pewnie nie pomyślała. Dzięki temu lektura nabiera jeszcze kolorów.
Tam, gdzie zawodzą oficjalne ścieżki śledztwa, tam znajdziemy detektywa Griffina. Jak już wspomniałam, mężczyzna ma osobisty cel w tym, by uchwycić sprawcę. Jego "towarzyszka broni" również, bo nie dość, że chce pomścić zamordowanego męża, to przy tym wszystkim musi oczyścić się z ciążących nad nią zarzutów. A czy istnieje lepsza motywacja do działania niż ucieczka od niezasłużonej kary?
Tutaj ciągle coś się dzieje, więc w żadnym razie nie możemy narzekać na nudę. Zazwyczaj finał był taką wisienką na torcie, swoistym prezentem dla czytelnika, bowiem wreszcie mogliśmy porównać swoje podejrzenia z faktami. Niestety, w tym przypadku o ile całość książki jak najbardziej na plus, o tyle zakończenie właśnie mocno mnie rozczarowało. Było takie... przewidywalne. Co prawda pani Holland starała się nieco pod koniec zagmatwać sprawę, ale ten ruch również był dosyć często spotykany już wcześniej. Niemniej jednak książka i tak wywarła na mnie dość dobre wrażenie i uważam, że warto po nią sięgnąć.
Książkę znajdziecie u wydawnictwa Muza Shadows :)